Halo, dzień dobry. Chciałam zarezerwować stolik na 6 osób, na 19.00
Dzień Dobry, dziś będzie ciężko, wszystko zajęte.
A uda się coś, może na 20.00?
Proszę przyjeżdżać, coś na pewno się uda.
Przyjeżdżamy chwilę przed czasem. W lokalu i ogródku, gwar. Każdy stolik zajęty. Kelnerzy uwijają się jak w ukropie. Przechwyceni wzrokiem, wędrujemy do środkowej części restauracji. Przygotowany sześcioosobowy stolik nakryty, czeka na nasze kulinarne życzenia.
Jest jak kiedyś. Witamy w Viva Italia.
Kelnerzy grzecznie zapraszają do stolika. Zamówienie. Kombinujemy, może ryba z jednego dania, a sałatka z drugiego. Całkowicie zadłużyłam się w sałatce z melonem i orzechami. Orzeźwiająca i do pochrupania. A ileż to zachwytów słyszałam nad tiramisu. Zamkniętym w słoiku deserze, bez którego niektórzy nie wyobrażają sobie włoskiego wieczoru przy kawie. Faktycznie to coś, co trzeba spróbować i o czym trudno zapomnieć.
Dla mnie każda kuchnia narodowa: włoska, hiszpańska, jakakolwiek inna, w naszych warunkach geograficznych i zaopatrzeniowych jest zawsze czymś inspirowanym. Nie trzeba odrazu udawać, że jest się w słonecznej Italii, czy na greckiej wyspie. Podobnie jest w Viva Italii. Kto choć raz był we Włoszech, ten wie, że tam nawet 3 składniki robią całą potrawę, ale u nas nie ma takiego słońca, okresu wegetacji itd. Za to możemy jeść potrawy inspirowane, dostosowane do naszych polskich oczekiwań.
Weekendy w restauracji są pełne ludzi, więc warto wcześnie zarezerwować stoik. Lekko przytłaczający wystrój wiele się nie zmienił od lat, może tylko pojawiły się teatralne reflektory, nawiązujące to Bałtyckiego Teatru Dramatycznego, z którym restauracja współdzieli budynek. W tym roku, ciekawszy i ładniejszy jest letni ogródek przed lokalem, szkoda jedynie, że lato nie rozpieszcza.
Zamówienie jest realizowane relatywnie szybko. Jedyne co bym zmieniła to muzykę. Te włoskie szlagiery po dłuższej chwili stają się nieznośne. A chyba włosi mają też jakąś bardziej współczesną czy ciekawszą muzykę, niż oklepane italli disco. Obsługa mogłaby też ciut bardziej znać się na winie, bo określenie białe, półwytrawne dobre, to trochę mało. Oczywiście nie trzeba znać się na wszystkich winach, ale chociaż na tych ze swojej oferty. Na pewno plusem jest atmosfera, swobodna, radosna, tłumnie - gwarna, w końcu nikt nie lubi siedzieć w pustym, smutnym lokalu. Z Viva Italia mam wiele wspomnień sprzed lat, pierwsze poważne randki, kolacje, toasty… dawne czasy. Spotkałam w Vivie nawet chłopaka, z którym kiedyś właśnie tam randkowaliśmy. Przez chwilę poczułam się, jakbym weszła do kapsuły czasu, my ciągle tak samo piękni i młodzi, ocknęłam mnie jednak jego nowa dziewczyna, niestety zdecydowanie młodsza od nas wszystkich razem wziętych, no cóż … czasu nie oszukasz, więc dyskretnie mrugnęliśmy sobie okiem( pozdrawiam M. jak mnie czytasz). Niemniej jednak Viva Italia jest blisko czasów, kiedy chciało się do niech chodzić, kiedy było to miejsce fajnych spotkań, atmosfery i klimatu. Do tego mentalna wycieczka do kuchni odległego kraju. Polecam spróbować, jako retrospekcję lub jako nowe - stare miejsce na mapie Koszalina.
Na naszym stole wylądowało też ciastko lava, letnia sałatka z grillowaną brzoskwinią i kaczką, grillowana polędwiczka z kurkami, tiramisu, pizza, foccacia oraz grillowana pierś z kurczaka na sosie z sera pleśniowego.
Viva Italia
ul. Marii Skłodowskiej-Curie 1-3
75-803 Koszalin
75-803 Koszalin
Czynne:
poniedziałek - sobota: w godzinach 12.00 - 24.00
niedziela: w godzinach 12.00 - 22.00
niedziela: w godzinach 12.00 - 22.00
1. Może Pani oznaczać wpisy sponsorowane?
OdpowiedzUsuń2. Kilka z tych obrazków nie ma wiele wspólnego z włoską kuchnią.Viva Polonia bym powiedział.
1. Oczywiście mogę, jeśli taki będzie. Póki co nie mam co oznaczać. A jak coś mi się podoba, to nie mogę pochwalić? Takie to nie polskie, co nie ?
Usuń2. Owszem zgadzam się, że jest to spolszczona wersja włoskich dań, ale to pisałam w tekście, więc zachęcam do czytania, nie tylko oglądania obrazków.
3. Naprawdę jeśli myślicie, że jakiś restaurator stawia mi jedzenie i ja jestem potem zachwycona byle czym... to możemy się zamienić. Mieszkamy w Koszalinie, to nie Warszawa! Może powinnam załączać rachunki ....
4. A tak w ogóle, same anonimy do mnie piszą ... hmm...pozdrawiam, kimkolwiek jesteś
Mamma Mia, ile błędów. Wstyd prowadzić bloga z taką "znajomością ojczystego języka"!
OdpowiedzUsuń