poniedziałek, 18 lipca 2016

Gospoda Jamneńska



Klasyka gatunku. Bezpieczne rozwiązania. Tradycja i polskie klimaty. Miejsce dla młodszych i starszych, familijne, lokalne, nieco folkowe. Pewnie już się domyślacie, że moje nogi poniosły mnie do jednego z najstarszych ( choć o określenie akurat może tu trochę nie pasuje) ale też do jednego z najbardziej lubianych miejsc w Koszalinie.
Gospoda Jamneńska – Nastrojowa Restauracja. Jaka prosta nazwa, a jaka trafna. Jamneńska ze względu na położenie geograficzne i sąsiedztwo z Muzeum Okręgowym w Koszalinie. Gospoda – wystarczy spojrzeć w menu i od razu wiadomo, że nazwa zobowiązuje. Polskie przysmaki, żury, rosoły, kaczki, golonki, pierogi, wątróbki, jednak przyznać trzeba, że ze współczesną nutą. Nastrojowo – nie da się ukryć, mnóstwo detali, świeżych kwiatów i drewnianych rzeźb, pnączy, płotków, pelargonii. Klimat i nastrój są niewątpliwie. W wakacyjne dni, aż żal wchodzić do środka, mimo, że wnętrze Jamneńskiej, jest również ciekawe, ale na jakieś  bardziej jesienno-zimowe dania wybiorę się tam innym razem i z pewnością dam Wam o tym znać.
Śmiało zabierzcie pociechy. Wydzielony dla nich plac zabaw mieści się dla nich w końcu ogrodu. Ich wrzawa i radość nie umęczy innych szukających jednak relaksu. ( Pamiętajmy o dzieciach – ale szanujmy innych. Jeśli ktoś wybrał się do restauracji to wiedział, że chce tam iść, gdyby spragniony był radosnych okrzyków wziąłby kanapkę i siadł na rancie piaskownicy. Nie molestujmy ludzi, swoimi dziećmi).
Zostańmy na zewnątrz. Mnie urzekają pięknie zasadzone kwiaty i zioła, nasze polskie, bez wyszukanej egzotyczności. Do tego kuchnia polska, klasyczna, więc jak to mówił inżynier Mamoń „Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... To... Poprzez... No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę.”. Jestem przekonana, że Ci, którzy nie przepadają za kulinarnym eksperymentem i nachalnym już najazdem fast foodów, kochają to co znają od dziecka- miłością pierwszą i czystą.

Bardzo ujęła mnie jedna strona w menu, zatytułowana „ na wiosnę i lato szef kuchni poleca”. Zachęcam do korzystania z takich pozycji w menu, jak najczęściej. W końcu kolejna wiosna i lato dopiero za rok. W sezonowych propozycjach: chodnik na botwinie, pierogi i knedle z owocami, arbuzowa sałatka i inne. 





Wszyscy pili, to i ja zamówiłam, letnią i niezwykle orzeźwiającą lemoniadę z gruszek. Kolor może trochę ciemny i mętny, ale smak piękny i dla oka, też ciekawy. W ciepły dzień nie może być inaczej, żeby zupę - chłodnik, ot tak pominąć, a do tego z gotowanymi i tłuczonymi ziemniakami – warto spróbować. Smaczny, choć przyznam, że w chłodniku najbardziej lubię jego kolor, a że je się oczami – polecam. Ponieważ, polska kuchnia stoi podrobami, nie mogłam nie spróbować wątróbki i to nie z tradycyjnymi jabłkami, jaką sama w domu często szykuję, ale z gruszkami. Szczerze przyznam, że w sezonie mocno gruszkowym, który już za chwilę u nas, sama spróbuję przyrządzić tą wersję w u siebie. Pierogi – lepiochy – syte, smaczne – dość ciężkie. Konkretna potrawa. Zamawiać i nie bójcie się, że mało sztuk. Najecie się do syta. Poza tym siedzimy w pięknych okolicznościach przyrody. Miła obsługa. W oczekiwaniu na zamówienie, zagryzamy chleb ze smalcem i ogórkiem. Czuję się tu trochę jak na wakacjach. I chyba o to chodzi. Jamneńską odwiedzę kolejnym razem w jej wnętrzach, choć dla mnie, jej kuchnia bywa momentami zbyt ciężka, warto jednak spróbować i tego typu kulinarnych ostoi.
Czasem dobrze, kiedy jest spokojnie, sielsko, bez burz i eksperymentów. Będąc na spacerze zahaczcie i o to miejsce. 






1 komentarz:

  1. Co do pierogów to się zgodzę- 12 godzin niestrawności.
    Z gęsiną są megaciężkie.

    OdpowiedzUsuń