Ten post jest podwójnie wyjątkowy. Dziś jest dzień, ten
dzień, ta data, kiedy rok temu napisałam pierwszy wpis o restauracjach. Kilkoro
moich znajomych mówiło, że to temat na parę tygodni, bo tu ( w Koszalinie) nic
się nie dzieje. A po roku pisania, nie jestem nawet na półmetku. Rynek
gastronomiczny stale ewaluuje, powstają nowe miejsca, niektóre stare
przymierają, są takie które cieszą się niezmienną popularnością. Na własnej skórze
przekonałam się, że niektóre lokale mają większą liczbę anonimowych zwolenników
niż prawdziwych smakoszy. W każdym razie cieszy mnie, każdy odzew z Waszej
czytelniczej strony. Każda opinia i każde pobudzone do życia na nowo – dawne
wspomnienie.
Dzięki temu pisaniu poznałam wiele interesujących miejsc,
ludzi i opinii. I wiem na pewno, że temat gastronomi nie jest Wam obojętny.
Wręcz przeciwnie … jest on stale gorący. Bo nasz – lokalny.
Dziękuję,
że ze mną jesteście!
I tak …
pewnego dnia napisała do mnie Olga, która czytając bloga nie natrafiła na opis
lokalu, który ją interesował. Po wymianie kilku maili, padła decyzja, że razem
z moją czytelniczką wybierzemy się do India Spice Express i wspólnie spróbujemy
indyjskiej kuchni w poszukiwaniu smaków.
Nasze spotkanie
było nieco jak randka w ciemno. Ponieważ nigdy wcześniej nie znałyśmy się,
wymieniłyśmy raptem kilka maili, ciekawość siebie nawzajem była spora. Olga
jest niezwykle energetyczna i bardzo otwarta. To ona wybrała India Spice
Express. A więc poszłyśmy.
India Spice Express |
India Spice Express |
Restopini: Olga, jest cała masa lokali w mieście, dlaczego
akurat kuchnia Indyjska?
Olga: Lubię
nowe smaki, a kuchnia indyjska mnie zauroczyła w Poznaniu, gdzie swojego czasu
mieszkałam. Jest tam restauracja Thai India, gdzie karmią bardzo smacznie. Odwiedzałam
to miejsce dość często i nigdy się nie zawiodłam na jakości. Dlatego też po
powrocie do Koszalina stwierdziłam, że może u nas też będzie coś podobnego.
Stąd wybór padł właśnie na ten lokal.
Resto: Mimo, że z zewnątrz lokal wygląda jak zwykły osiedlowy
pub, w środku znaleźć możemy trochę
indyjskich akcentów, ale przede wszystkim kucharz pochodzi z Bangladeszu. I
jest niezwykle sympatyczny i otwarty.
Olga: Dokładnie! Myślę, że jemu też się podobało, że
ktoś oprócz stricte jedzenia interesuje się też smakiem i pochodzeniem
produktów. I był bardzo chętny do opowiadania. A to się ceni. I te jego
opowieści o mango…
Resto: GolamMawla
- objawił nam mango pod wieloma postaciami. Niektóre jak dla mnie
odbiegają totalnie od pospolitego myśleniu o mango.
Olga: Tak, widziałam. Na jedną z nich trochę się
skrzywiłaś. To chyba był chutney z mango. Jak dla mnie wszystkie smakowały
ciekawie. Oczywiście, dodane do potraw urozmaiciły by ich smak. Choć wszystko
zależy od gustów. I znów powracając do właściciela, podobało mi się, jak
chętnie nas częstował tymi wszystkimi smakami mango.
Resto: W każdym razie mango zdeterminowało moje
zamówienie. Wybrałam koktajl mango na mleku, oraz ChickenBalti – kurczak
duszony w kwaśno lekko – pikantnym sosie mango. Dodatkowo ryż po hindusku, sypki
i kolorowy.
Olga: Ze względu na to, że nie jem mięsa, skupiłam się
na wegetariańskiej części menu. Wybór dość spory i zdecydowałam się na Kofta
Curry – pulpeciki warzywne w sosie curry z hinduskim chlebem czosnkowym Nan.
Nasze
dania wychodzą z pod rąk Golama Mawla dość szybko, przez dłuższą chwilę
jesteśmy jedynymi klientkami, ale po
jakimś czasie, India Spice odwiedzają (co szybko można się domyśleć) stali
klienci. Większość z nich zamawia kebaba lub naleśniki po hindusku. Atmosfera
prawdziwie osiedlowa, praktycznie wszyscy się znają, jest dość swojsko i
bezpośrednio.
Ryż po hinduski, barwiony przyprawami, m.in. szafranem |
Ayran - napój przypominający nasz jogurt/kefir |
Chicken Balti |
Nasza biesiada. foto by Olga |
Resto: Olga, muszę przyznać, że mam pewien kłopot z azjatyckimi
potrawami. To chyba nie do końca są moje smaki. Potrawy są tak nasycone
przyprawami, że moim zdaniem zatracają trochę swoje naturalne walory. Wszystko
wygląda jak papka, a ryż… wygląda pięknie, kolorowy, nasycony przyprawami,
szafran i curry nadało piękny kolor, ale
jest bardzo suchy.
Olga: Tak, smak azjatyckich potraw zdecydowanie różni
się od europejskiego. Myślę, że jest to spowodowane klimatem, w którym żyją.
Temperatura i styl życia dają o sobie znać. Ale jest to temat na dłuższą
opowieść. Jeśli będziesz chciała, to Ci opowiem. I muszę Ci powiedzieć, co
pewnie wiesz, że wprowadzając „obcą” kuchnię do kraju, zazwyczaj zmieniamy
trochę jej smak, intensywność i dopasowujemy do przyzwyczajeń klientów. Nie
zawsze się z tym zgadzam, bo teoretycznie nie o to chodzi. Chce się spróbować
właśnie takich prawdziwych, w tym przypadku hinduskich potraw. Choć pewnie
„ostre” dla nich znaczy coś innego niż dla nas. Zmiany też zachodzą nie tylko
dlatego, często przez same produkty, które na pierwszy rzut oka są te same, a
jednak inne. Dlatego jak Mawla powiedział, kupuje je w Niemczech, bo w Polsce
niestety tych smaków nie znajdzie.
Resto: A jak smakowało twoje danie?
Olga: Powiem tak, było całkiem smacznie, choć trochę
za tłusto. Smakowo – bardzo fajnie, ponieważ lubię te wszystkie przyprawy, ich
aromat, połączenie. Natomiast konsystencja mniej mi się podobała. Być może to
nie do końca była trafiona potrawa, pewnie dlatego, że nie jadam tłustych
rzeczy.
Resto: Tak naprawdę to nie wiem co myśleć o tym
miejscu. Czy porównać je z lokalami i różnorodnością jaką możemy spotkać w
podobnych miejscach w innych polskich miastach.
Czy spojrzeć na to bardziej regionalnie.
Skoro Mawla pochodzi z Bangladeszu, może jego potrawy mają prawo różnić
się w niuansach od tych, które podają przedstawiciele Mumbaju, Dehli , czy
ościennego Pakistanu. Podobnie jak z naszym bigosem, niby zawsze składniki te
same, ale w każdym domu smak inny.
Olga: Masz rację. Na pewno coś łączy te kraje, jednak
każdy gotuje inaczej. I prawdą jest, że bigos bigosowi nie jest równy. Jednak
uważam, że fajnie jest odkrywać inną kuchnię i próbować nowe smaki. Nie zawsze
trafiają one w nasze gusta i nie zawsze odwzorowują kuchnię z prawdziwego
zdarzenia, ale przynajmniej wiemy, w którym kierunku idą.
Mawla
zaspokajając naszą ciekawości a propos hinduskich przypraw parzy dla nas
jeszcze herbatę z przyprawami. Jest pyszna i bardzo gorąca.
Resto: Co myślisz o tym miejscu?
Olga: Na szybki posiłek w sam raz.
Resto: Wrócisz tu kiedyś?
Olga: Uważam, że tak samo, jak nie ocenia się książki
po okładce, nie powinno się oceniać miejsc gastronomicznych po jednym daniu. No
chyba że wszystko jest tak złe, że chce się jak najszybciej o tym zapomnieć J W tym przypadku na szczęście
było odwrotnie. Wrócę na pewno, by spróbować czegoś innego.
Resto: Mnie z jednej strony zachwyca, a z drugiej
strony odstrasza ta liczba przypraw. Chociaż ta mnogość i różnorodność to
zarazem prawdziwa sztuka w kuchni. Ale zawsze można tu wpaść po prostu na fajkę
wodną ;)
Olga: Resto, dziękuję, że przyszłyśmy tu razem. Cieszę
się, że Cię poznałam i mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie.
Resto: Szalenie miło i interesująco było. Dzięki za
wspólne tropienie smaków.
India Spice Express
Ul. Jana Pawła II 2
Koszalin
A ja uwielbiam naleśniki z fetą w sosie curry. Kiedyś tam były nie wiem czy dalej je przygotowują. Ale pyszne są. Ciekawy blog.
OdpowiedzUsuńMawla podaje też fajne makarony! Ogólnie bardzo pozytywne miejsce ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to jest jedyne miejsce, w którym jem w Koszalinie. Szczególnie polecam kebab w Picie z serem oraz zupę kukurydzianą z kurczakiem. Znajomi z innych miast też chcą iść tylko do popularnego "Bangladeszu" ;) Mawla docenia stałych klientów większymi porcjami także polecam zaglądać częściej!
OdpowiedzUsuńja pamietam Mawle jeszcze z Fenicji. zawsze wyroznial sie dobrym kontaktem z klientami :)
OdpowiedzUsuńpo Twoim wpisie zdecydowałam się pójść tam na obiad. jako wegetarianka również zamówiłam koftę curry. niestety, ja nie zagaiłam rozmową ani nic w tym stylu, bo był dość spory ruch. dostałam trzy pulpeciki w sosie, w którym praktycznie nie było warzyw. wydałam 14 zł i wyszłam średnio pocieszona, mimo uprzejmości Mawli. polecam Ci sprawdzić chińską knajpę Lotos przy ul. Jana z Kolna. lubię tam chodzić, bo jest naprawdę tanio a ilość jedzenia powala. nie podają go na talerzach... tylko na półmiskach ;) mój chłopak uwielbia tamtejszego kurczaka w cieście. pójdź a sama zobaczysz o czym mówię. :)
UsuńChętnie się wybiorę :)
UsuńSkromna uwaga - to że lokal nazywa się Indian Spice nie znaczy że serwuje dania kuchni indyjskiej - raczej z mojego doświadczenia są to interpretacje Mauli odnośnie smaków kuchni swojego regionu z Bangladeszu z poprawką na osiedle na którym znajduje się lokal. W samych Indiach mieszka około 1,5mld ludzi! kuchnia południowych Indii i północnych różni się jak kuchnia grecka od egipskiej.... ponadto gwarantuję że ciężko będzie znaleźć w Indiach czy Pakistanie dania serwowane w knajpach w Poznaniu (serwującej dania fusion) czy innych miastach w Polsce. Nawet jeśli nazwa będzie się zgadzać. No i Bangladesh to nie Indie ;) Tak czy inaczej warto próbować i otwierać się na kulturę innych krajów w tym kulinarną. Pozdrawiam Panie i życzę kulinarnych podbojów! :)
OdpowiedzUsuń