piątek, 6 czerwca 2014

Post na 4 ręce - India Spice Express - 1 urodziny BLOGA :)


Ten post jest podwójnie wyjątkowy. Dziś jest dzień, ten dzień, ta data, kiedy rok temu napisałam pierwszy wpis o restauracjach. Kilkoro moich znajomych mówiło, że to temat na parę tygodni, bo tu ( w Koszalinie) nic się nie dzieje. A po roku pisania, nie jestem nawet na półmetku. Rynek gastronomiczny stale ewaluuje, powstają nowe miejsca, niektóre stare przymierają, są takie które cieszą się niezmienną popularnością. Na własnej skórze przekonałam się, że niektóre lokale mają większą liczbę anonimowych zwolenników niż prawdziwych smakoszy. W każdym razie cieszy mnie, każdy odzew z Waszej czytelniczej strony. Każda opinia i każde pobudzone do życia na nowo – dawne wspomnienie.

Dzięki temu pisaniu poznałam wiele interesujących miejsc, ludzi i opinii. I wiem na pewno, że temat gastronomi nie jest Wam obojętny. Wręcz przeciwnie … jest on stale gorący. Bo nasz – lokalny.

Dziękuję, że ze mną jesteście!

I tak … pewnego dnia napisała do mnie Olga, która czytając bloga nie natrafiła na opis lokalu, który ją interesował. Po wymianie kilku maili, padła decyzja, że razem z moją czytelniczką wybierzemy się do India Spice Express i wspólnie spróbujemy indyjskiej kuchni w poszukiwaniu smaków.

Nasze spotkanie było nieco jak randka w ciemno. Ponieważ nigdy wcześniej nie znałyśmy się, wymieniłyśmy raptem kilka maili, ciekawość siebie nawzajem była spora. Olga jest niezwykle energetyczna i bardzo otwarta. To ona wybrała India Spice Express. A więc poszłyśmy.

India Spice Express

India Spice Express
 
Olga foci.

Restopini: Olga, jest cała masa lokali w mieście, dlaczego akurat kuchnia Indyjska?

Olga:  Lubię nowe smaki, a kuchnia indyjska mnie zauroczyła w Poznaniu, gdzie swojego czasu mieszkałam. Jest tam restauracja Thai India, gdzie karmią bardzo smacznie. Odwiedzałam to miejsce dość często i nigdy się nie zawiodłam na jakości. Dlatego też po powrocie do Koszalina stwierdziłam, że może u nas też będzie coś podobnego. Stąd wybór padł właśnie na ten lokal.

Resto: Mimo, że z zewnątrz lokal wygląda jak zwykły osiedlowy pub, w środku znaleźć możemy  trochę indyjskich akcentów, ale przede wszystkim kucharz pochodzi z Bangladeszu. I jest niezwykle sympatyczny i otwarty.

Olga: Dokładnie! Myślę, że jemu też się podobało, że ktoś oprócz stricte jedzenia interesuje się też smakiem i pochodzeniem produktów. I był bardzo chętny do opowiadania. A to się ceni. I te jego opowieści o mango…

Resto: GolamMawla  - objawił nam mango pod wieloma postaciami. Niektóre jak dla mnie odbiegają totalnie od pospolitego myśleniu o mango.

Olga: Tak, widziałam. Na jedną z nich trochę się skrzywiłaś. To chyba był chutney z mango. Jak dla mnie wszystkie smakowały ciekawie. Oczywiście, dodane do potraw urozmaiciły by ich smak. Choć wszystko zależy od gustów. I znów powracając do właściciela, podobało mi się, jak chętnie nas częstował tymi wszystkimi smakami mango.

Resto: W każdym razie mango zdeterminowało moje zamówienie. Wybrałam koktajl mango na mleku, oraz ChickenBalti – kurczak duszony w kwaśno lekko – pikantnym sosie mango. Dodatkowo ryż po hindusku, sypki i kolorowy.

Olga: Ze względu na to, że nie jem mięsa, skupiłam się na wegetariańskiej części menu. Wybór dość spory i zdecydowałam się na Kofta Curry – pulpeciki warzywne w sosie curry z hinduskim chlebem czosnkowym Nan.

 

Nasze dania wychodzą z pod rąk Golama Mawla dość szybko, przez dłuższą chwilę jesteśmy jedynymi  klientkami, ale po jakimś czasie, India Spice odwiedzają (co szybko można się domyśleć) stali klienci. Większość z nich zamawia kebaba lub naleśniki po hindusku. Atmosfera prawdziwie osiedlowa, praktycznie wszyscy się znają, jest dość swojsko i bezpośrednio.

 
Ryż po hinduski, barwiony przyprawami, m.in. szafranem
 
Ayran - napój przypominający nasz jogurt/kefir
 
Chicken Balti
 


Nasza biesiada. foto by Olga
Resto: Olga, muszę przyznać, że mam pewien kłopot z azjatyckimi potrawami. To chyba nie do końca są moje smaki. Potrawy są tak nasycone przyprawami, że moim zdaniem zatracają trochę swoje naturalne walory. Wszystko wygląda jak papka, a ryż… wygląda pięknie, kolorowy, nasycony przyprawami, szafran i curry nadało piękny kolor,  ale jest bardzo suchy.

Olga: Tak, smak azjatyckich potraw zdecydowanie różni się od europejskiego. Myślę, że jest to spowodowane klimatem, w którym żyją. Temperatura i styl życia dają o sobie znać. Ale jest to temat na dłuższą opowieść. Jeśli będziesz chciała, to Ci opowiem. I muszę Ci powiedzieć, co pewnie wiesz, że wprowadzając „obcą” kuchnię do kraju, zazwyczaj zmieniamy trochę jej smak, intensywność i dopasowujemy do przyzwyczajeń klientów. Nie zawsze się z tym zgadzam, bo teoretycznie nie o to chodzi. Chce się spróbować właśnie takich prawdziwych, w tym przypadku hinduskich potraw. Choć pewnie „ostre” dla nich znaczy coś innego niż dla nas. Zmiany też zachodzą nie tylko dlatego, często przez same produkty, które na pierwszy rzut oka są te same, a jednak inne. Dlatego jak Mawla powiedział, kupuje je w Niemczech, bo w Polsce niestety tych smaków nie znajdzie.

Resto: A jak smakowało twoje danie?

Olga: Powiem tak, było całkiem smacznie, choć trochę za tłusto. Smakowo – bardzo fajnie, ponieważ lubię te wszystkie przyprawy, ich aromat, połączenie. Natomiast konsystencja mniej mi się podobała. Być może to nie do końca była trafiona potrawa, pewnie dlatego, że nie jadam tłustych rzeczy.  

Resto: Tak naprawdę to nie wiem co myśleć o tym miejscu. Czy porównać je z lokalami i różnorodnością jaką możemy spotkać w podobnych miejscach  w innych polskich miastach. Czy spojrzeć na to bardziej regionalnie.  Skoro Mawla pochodzi z Bangladeszu, może jego potrawy mają prawo różnić się w niuansach od tych, które podają przedstawiciele Mumbaju, Dehli , czy ościennego Pakistanu. Podobnie jak z naszym bigosem, niby zawsze składniki te same, ale w każdym domu smak inny.

Olga: Masz rację. Na pewno coś łączy te kraje, jednak każdy gotuje inaczej. I prawdą jest, że bigos bigosowi nie jest równy. Jednak uważam, że fajnie jest odkrywać inną kuchnię i próbować nowe smaki. Nie zawsze trafiają one w nasze gusta i nie zawsze odwzorowują kuchnię z prawdziwego zdarzenia, ale przynajmniej wiemy, w którym kierunku idą.

 

Mawla zaspokajając naszą ciekawości a propos hinduskich przypraw parzy dla nas jeszcze herbatę z przyprawami. Jest pyszna i bardzo gorąca.

 
Herbata . Wyjątkowa bo z przyprawami.

Resto: Co myślisz o tym miejscu?

Olga: Na szybki posiłek w sam raz.

Resto: Wrócisz tu kiedyś?

Olga: Uważam, że tak samo, jak nie ocenia się książki po okładce, nie powinno się oceniać miejsc gastronomicznych po jednym daniu. No chyba że wszystko jest tak złe, że chce się jak najszybciej o tym zapomnieć J W tym przypadku na szczęście było odwrotnie. Wrócę na pewno, by spróbować czegoś innego.

Resto: Mnie z jednej strony zachwyca, a z drugiej strony odstrasza ta liczba przypraw. Chociaż ta mnogość i różnorodność to zarazem prawdziwa sztuka w kuchni. Ale zawsze można tu wpaść po prostu na fajkę wodną ;)

Olga: Resto, dziękuję, że przyszłyśmy tu razem. Cieszę się, że Cię poznałam i mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie.

Resto: Szalenie miło i interesująco było. Dzięki za wspólne tropienie smaków.  

 

India Spice Express

Ul. Jana Pawła II 2

Koszalin

7 komentarzy:

  1. A ja uwielbiam naleśniki z fetą w sosie curry. Kiedyś tam były nie wiem czy dalej je przygotowują. Ale pyszne są. Ciekawy blog.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mawla podaje też fajne makarony! Ogólnie bardzo pozytywne miejsce ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właściwie to jest jedyne miejsce, w którym jem w Koszalinie. Szczególnie polecam kebab w Picie z serem oraz zupę kukurydzianą z kurczakiem. Znajomi z innych miast też chcą iść tylko do popularnego "Bangladeszu" ;) Mawla docenia stałych klientów większymi porcjami także polecam zaglądać częściej!

    OdpowiedzUsuń
  4. ja pamietam Mawle jeszcze z Fenicji. zawsze wyroznial sie dobrym kontaktem z klientami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po Twoim wpisie zdecydowałam się pójść tam na obiad. jako wegetarianka również zamówiłam koftę curry. niestety, ja nie zagaiłam rozmową ani nic w tym stylu, bo był dość spory ruch. dostałam trzy pulpeciki w sosie, w którym praktycznie nie było warzyw. wydałam 14 zł i wyszłam średnio pocieszona, mimo uprzejmości Mawli. polecam Ci sprawdzić chińską knajpę Lotos przy ul. Jana z Kolna. lubię tam chodzić, bo jest naprawdę tanio a ilość jedzenia powala. nie podają go na talerzach... tylko na półmiskach ;) mój chłopak uwielbia tamtejszego kurczaka w cieście. pójdź a sama zobaczysz o czym mówię. :)

      Usuń
    2. Chętnie się wybiorę :)

      Usuń
  5. Skromna uwaga - to że lokal nazywa się Indian Spice nie znaczy że serwuje dania kuchni indyjskiej - raczej z mojego doświadczenia są to interpretacje Mauli odnośnie smaków kuchni swojego regionu z Bangladeszu z poprawką na osiedle na którym znajduje się lokal. W samych Indiach mieszka około 1,5mld ludzi! kuchnia południowych Indii i północnych różni się jak kuchnia grecka od egipskiej.... ponadto gwarantuję że ciężko będzie znaleźć w Indiach czy Pakistanie dania serwowane w knajpach w Poznaniu (serwującej dania fusion) czy innych miastach w Polsce. Nawet jeśli nazwa będzie się zgadzać. No i Bangladesh to nie Indie ;) Tak czy inaczej warto próbować i otwierać się na kulturę innych krajów w tym kulinarną. Pozdrawiam Panie i życzę kulinarnych podbojów! :)

    OdpowiedzUsuń