W jednym z
pierwszych postów opisywałam plac zabaw dla dzieci „Motylek”, dziś biorę pod lupę dla porównania „ Frajdę – Parkową Salą Zabaw dla Dzieci”. „
Frajda” mieści się na Zwycięstwa 106-108, wejście od ul. Andersa, tuż pod
Empikiem. Sala zabaw istniej już od dłuższego czasu i kilka razy byłam na
zorganizowanych tam dziecięcych urodzinach.
Lokal jest
niewielki, w zasadzie to jedna sala, z wydzieloną częścią dla dorosłych i
urodzinowym stołem dla dzieci. Na zorganizowanych przyjęciach, pracownice
lokalu szykują stół i dziecięcą zastawę, niestety papierowo-plastikową (
istnieje melanina !!! - która jest tańsza w eksploatacji, wygodniejsza w użyciu
i po prostu ładniejsza). Rodzice dostarczają tort , słodycze i napoje. Przez 2
godziny dzieci bawią się w sali zabaw. Do dyspozycji mają basen z kulkami,
zjeżdżalnię i trampolinę. Ponoć dla tej trampoliny niektórzy rodzice decydują
się zorganizować przyjęcie właśnie tu.
Kiedy byłam tu
na przyjęciach orgaznizowanych na samym początku istnienia lokalu miałam
wrażenie, że Panie bardziej zajmują się dziećmi, więcej się z nimi bawią,
tworząc ciekawe i twórcze zabawy.
Ostatnio odniosłam wrażenie, że Panie wolą nie przeszkadzać dzieciom w
zabawie. Prawdą jest, że dzieci szybko się nudzą i wystarczy, że raz czy dwa
będą na urodzinach zorganizowanych w jednym miejscu i już nic nie jest w stanie
ich zaskoczyć. Szkoda, że właściciele Sali Zabaw nie mają kilku scenariuszy na
poprowadzenie zabawy, tak, aby była jakaś odmiana. Nie słusznie bowiem się
zakłada, że przy dzieciach więcej umknie i dopuszczalne są prowizorki. Dzieci
to chyba najbardziej wymagająca i wnikliwa grupa społeczna, czuła na każde
słowa, gesty i czyny, niezwykle ufna. Warto o tym pamiętać – zawsze. Nie mniej
jednak, Panie zaproponowały ze 2 zabawy i malowanie twarzy, które nie wyglądało
ani ładnie, ani ciekawie, raczej wyglądało dziwnie.
Nie podoba mi
się we Frajdzie to, że rodzice towarzyszący dzieciom są zawsze stłoczeni przy
stoliku w kąciku. Wszystko takie na zydelku i kolanie, do tego ta plastikowa
zastawa i wszystko spada i przewraca się. Na ostatnim przyjęciu, na jakim tam
byłam, Pani zaczęła zbierać i sprzątać wszystko ze stołu 10 min przed końcem
zabawy, tak, że dzieci na koniec nie miały nawet z czego napić się soku.
Rodzicom za to podstawiono pod nos foliowy worek, żeby wrzucali do niego swoją
plastikową zastawę. Wielki minus za taką sytuację. Posprzątać można po skończonym przyjęciu ! A tak to
niesmak wśród gości pozostał. Panie zresztą nie były chętne do przedłużenia
przyjęcia, mimo, że nie miały zarezerwowanej żadnej innej imprezy i przyjęcie
nie wyszłoby poza ramy czasowe godzin otwarcia lokalu. Szkoda, ale takie
właśnie sytuacje nie tworzą dobrej reklamy. Trzeba zdać sobie sprawę, że każdy
gość – nawet ten z urodzinowego przyjęcia jubilata – jest potencjalnym
klientem, a rodzice chętnie i często wymieniają między sobą opinie o
dziecięcych atrakcjach. A Wy i wasze pociech nie wyrośliście już z kulek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz