czwartek, 22 sierpnia 2013

nie taka FRAJDA


W jednym z pierwszych postów opisywałam plac zabaw dla dzieci „Motylek”, dziś biorę pod lupę  dla porównania  „ Frajdę – Parkową Salą Zabaw dla Dzieci”. „ Frajda” mieści się na Zwycięstwa 106-108, wejście od ul. Andersa, tuż pod Empikiem. Sala zabaw istniej już od dłuższego czasu i kilka razy byłam na zorganizowanych tam dziecięcych urodzinach.

 

Lokal jest niewielki, w zasadzie to jedna sala, z wydzieloną częścią dla dorosłych i urodzinowym stołem dla dzieci. Na zorganizowanych przyjęciach, pracownice lokalu szykują stół i dziecięcą zastawę, niestety papierowo-plastikową ( istnieje melanina !!! - która jest tańsza w eksploatacji, wygodniejsza w użyciu i po prostu ładniejsza). Rodzice dostarczają tort , słodycze i napoje. Przez 2 godziny dzieci bawią się w sali zabaw. Do dyspozycji mają basen z kulkami, zjeżdżalnię i trampolinę. Ponoć dla tej trampoliny niektórzy rodzice decydują się zorganizować przyjęcie właśnie tu.

Kiedy byłam tu na przyjęciach orgaznizowanych na samym początku istnienia lokalu miałam wrażenie, że Panie bardziej zajmują się dziećmi, więcej się z nimi bawią, tworząc ciekawe i twórcze zabawy.  Ostatnio odniosłam wrażenie, że Panie wolą nie przeszkadzać dzieciom w zabawie. Prawdą jest, że dzieci szybko się nudzą i wystarczy, że raz czy dwa będą na urodzinach zorganizowanych w jednym miejscu i już nic nie jest w stanie ich zaskoczyć. Szkoda, że właściciele Sali Zabaw nie mają kilku scenariuszy na poprowadzenie zabawy, tak, aby była jakaś odmiana. Nie słusznie bowiem się zakłada, że przy dzieciach więcej umknie i dopuszczalne są prowizorki. Dzieci to chyba najbardziej wymagająca i wnikliwa grupa społeczna, czuła na każde słowa, gesty i czyny, niezwykle ufna. Warto o tym pamiętać – zawsze. Nie mniej jednak, Panie zaproponowały ze 2 zabawy i malowanie twarzy, które nie wyglądało ani ładnie, ani ciekawie, raczej wyglądało dziwnie.

Nie podoba mi się we Frajdzie to, że rodzice towarzyszący dzieciom są zawsze stłoczeni przy stoliku w kąciku. Wszystko takie na zydelku i kolanie, do tego ta plastikowa zastawa i wszystko spada i przewraca się. Na ostatnim przyjęciu, na jakim tam byłam, Pani zaczęła zbierać i sprzątać wszystko ze stołu 10 min przed końcem zabawy, tak, że dzieci na koniec nie miały nawet z czego napić się soku. Rodzicom za to podstawiono pod nos foliowy worek, żeby wrzucali do niego swoją plastikową zastawę. Wielki minus za taką sytuację. Posprzątać  można po skończonym przyjęciu ! A tak to niesmak wśród gości pozostał. Panie zresztą nie były chętne do przedłużenia przyjęcia, mimo, że nie miały zarezerwowanej żadnej innej imprezy i przyjęcie nie wyszłoby poza ramy czasowe godzin otwarcia lokalu. Szkoda, ale takie właśnie sytuacje nie tworzą dobrej reklamy. Trzeba zdać sobie sprawę, że każdy gość – nawet ten z urodzinowego przyjęcia jubilata – jest potencjalnym klientem, a rodzice chętnie i często wymieniają między sobą opinie o dziecięcych atrakcjach.  A Wy  i wasze pociech nie wyrośliście już z kulek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz