czwartek, 4 lipca 2013

Kino non - popcorn ?


Przewrotnie dziś będzie.  Nie o jedzeniu, a o nie jedzeniu w kinie. Zresztą nie tylko w kinie, bo i na koncercie, w filharmonii, na odczycie itd.  Były kiedyś takie czasy, że szło się do kina tylko na film. Dacie wiarę? Starsi to może wiarę i dadzą, ale młodzi już ręki nie obetną. Wszelkie przekąski, napoje, chrupki, chipsy, popcorn, gazowane i niegazowane, orzeszki, rodzynki, karmelki  – atakuje nas ( przeważnie zapachem) przed samym wejściem na salę. Tak byśmy przypadkiem nie zapomnieli, po coś my przyszli.





Zauważyłam, że nie da się obejrzeć wszelkich komercyjnych produkcji filmowych , bez popcornu czy nachosów i wiadra coli. Z takim ekwipunkiem przynajmniej ustawiają się przyszli widzowie przed salą kinową.  Ten „miły dla ucha” szelest papierków, ciamkanie, chrupanie, bulgotanie to efekty niemal 5D, za który nie musimy dopłacać. Jeszcze przymknąć oko mogę, na konsumpcję przy tvn-owskich produkcjach filmowych ( na pusty żołądek – są niestrawne) , ale przy np. „Obławie”, czy „ Róży” to jeść po prostu  się nie wypada. To się   „ nie gryzie” mlaskać nachosy przy scenie gwałtu, czy rozstrzelaniach.

A może to wina filmów i twórców? Słabe są filmy i słabi są twórcy więc trzeba to jakoś zagryźć to wszystko?

Trzeba pamiętać, że to się zawsze rozsypie i zawsze rozleje. I brodzić będziemy w tym po kostki, ale takie jest właśnie współczesne kino.

Największy dramat jest z dziećmi. Dla nich film i „ coś z baru” to tożsame wydarzenie. Popcorn musi być, orzeszki w czekoladzie, do tego jak z MacDonald’sa zabawka, maskotka i piórko w dupkę. Sam film schodzi na któreś tam miejsce. Przejęliśmy, jak zaślepieni, amerykańskie wzorce i wszystkiego musi być dużo. Coli tyle, że zdąży się rozgazować nim  ją wypijemy. Chrupek tyle, że nawet jak nam się połowa wysypie to i tak usta spierzchną od soli. Wszystko w rozmiarach kingsize, bo to tak ładnie wygląda. Potem siedzi taki mały człowiek koło mnie,  mlaska, siorbie i co tylko. Ślepiami gapi się w ekran i co jakiś czas zagada : Chcesz popka ?

Ceny tych wszystkich „ smakołyków” przyprawiają o zawrót głowy. Koszt zwykłego wyjścia rodzinnego do kina urasta do rangi kosztu biletu na mega pop światową gwiazdę. Koszmarnie i nienaturalnie drogo jest w Multikinie. Bardziej ludzko jest w Kryterium, gdzie mały popcorn kosztuje 5,50 zł.

Zdarzyło mi się widzieć scenkę, kiedy to w filharmonii, zacni Państwo jedni popcorn,  siorbiąc przez słomkę napój. W jednej chwili sprowadzili dość wzniosłe doznania muzyczne, do przysłowiowego – grania do kotleta.

Na koncercie „ Fatamorgana?” , gdzie wszyscy chcieli pokazać się z dobrej strony, od wejścia buchał zapach zapiekanek i podgrzewanego popcornu.

 

Kocham zapachy, smaki jedzenia… ale są momenty, że można je sobie darować.
Jedyną broniącą enklawą kina non popcorn są seanse w DKF-ie. Oby jak najdłużej. Kto jeszcze nie próbował, niech przyjdzie w jakiś  po wakacyjny wtorek na seans non popcorn – kino smakuje wówczas o wiele lepiej. Polecam !





 

 

2 komentarze:

  1. Niestety na DKF również przychodzą ludzie z popcornem - szczególnie na te bardziej komercyjne produkcje.

    OdpowiedzUsuń
  2. zdarza się, nie mówię, że nie, ale jednak zdecydowana mniejszość. W tym sezonie istotnie DKF - często posiłkował się hot-produkcjami, zobaczymy co będzie na jesień.

    OdpowiedzUsuń