czwartek, 28 maja 2020

Komunikacja, czyli jak powiedzieć o co chodzi




Internetem wstrząsnęła afera metkowa. Jeśli nie wiecie o co chodzi, to śpieszę tłumaczyć. 
Jessica Mercedes znana jako Jemerced, jakiś czas temu założyła firmę odzieżową, zresztą nie pierwszą, ponieważ od kilku sezonów firmuje, tworzy, sprzedaje stroje kąpielowe. Afera wybuchła w momencie, gdy część osób, które po bardzo zmysłowej kampanii reklamowej, zakupiły T-shirty wykonane w technice tie-dye za kwotę 239 zł za sztukę. 

Kupili. A kiedy ów koszulki przyszły do nich, okazało się, że firma Veclaim – marka Jessiki – nabyła marokańskie T-shirty produkowane dla ogromnej firmy Fruit of Loom, za kilka złotych, nieudolnie odpruli metki ( a były i przypadki, w których nie odpruli) pofarbowali i sprzedali. 

Powiecie – i to jest biznes. 

Tak, zgadzam się. To jest biznes. Afera jednak nie wybuchła z powodu, przebitki cenowej, ale z powodu złej komunikacji. Dlaczego? Ponieważ Jessica i jej marka Veclaim, wielokrotnie w mowie i w piśmie, deklarowały – zapewniały, że cała produkcja odbywa się w Polsce.  Konstrukcje, potem praca w szwalni, wspieranie rynku, było młynem reklamowym tego produktu. I ups, wpadka obnażyła, że nie do końca jest tak, jak to mówi Jessica. 

Z kłopotami wizerunkowymi zmaga się też inna firma, tym razem biżuteryjna Wishbone Fine Jewellery. Im z kolei klienci zarzucają, że swoje naszyjniki i bransoletki kupują na Ali Express, zalewając sieć, identycznymi produktami, które w ofercie ma Wishbone,  a defacto pochodzą z chińskiej platformy sprzedażowej. O różnicy w cenie nie wspomnę, na pewno się domyślacie. Firma, na dziś, zarzeka się, aby tak czyniła. No, ale aż chce się rzec … przypadek, nie sądzę. 

Czemu piszę to tutaj?

Ponieważ, to doskonały przykład tego, jak ważna jest komunikacja i jak wiele dzięki niej można zyskać, ale i gdy jest kłamliwa stracić. Jessica Mercedes, zalana łzami i przepraszała swoich klientów, oraz osoby, które jej uwierzyły. Czy to pomoże odbudować zaufanie – czas pokaże, jednak szkoda czasu na takie eksperymenty.

W gastronomii jest podobnie. Komunikacja jest kluczową sferą do: przede wszystkim ściągnięcia klientów, przekazania im informacji o tym, co mamy do zaoferowania, a także wszelkiej informacji o zmianach, planach i transparentności produkcji.  

Historia zna przykłady, kiedy restauratorzy zarzekają się, że ich produkty są tylko i wyłącznie z naturalnych składników, a sypią całymi worami, ulepszacze smaku i wysoce przetworzone półprodukty. Takich miejsc można wyliczać na pęczki. I jeśli komuś to smakuje i czuje się po tym dobrze (bo mój żołądek jest dobrym barometrem) to ok. Chodzi tu głównie o komunikacje. Skoro ktoś pisze, że są tylko naturalne składniki – a nie są, wprowadza nas w błąd. Po prostu kłamie, ponieważ wie, że zbitek słów „naturalne produkty”, jest haczykiem na jaki złapie klientów. 

Takich reklamowych haseł-haczyków, jest mnóstwo.

oryginalna włoska pizza, lody rzemieślnicze, sami pieczemy chleb, tylko naturalne barwniki, produkty naturalne, produkty lokalne, świeża ryba, gofry własnej produkcji, naturalna bita śmietana, włoska szynka itd. itd.


Na pewno spotkaliście się z nimi i przypomnijcie sobie teraz wszystkie przypadki rozczarowania. 

Kolejnym komunikacyjnym rozczarowaniem jest menu. Już o tym pisałam, że jeśli nie czujemy się na siłach sprostać wykonaniu potrawy, jakiej fotografię umieszczamy w menu – po prostu tego nie róbmy. Lubię menu, w których są obrazki, ale nie lubię, kiedy przychodzi coś zupełnie innego. To istny strzał w kolano. Menu obrazkowe, wychodzą już z mody i w zasadzie najczęściej można je spotkać w nadmorskich barach, ale ciągle ochoczo restauratorzy wstawiają najpiękniejsze ujęcia swoich potraw na fanpage’e, a później przychodzi jęk rozczarowania. 

Podobnie jest z hasłem: Kucharz z Indii, kuchnia z Bangladeszu, oryginalny turecki kebab.
Jeśli w 100 % spełniamy to założenie to ekstra. Jednak jak są jakieś odstępstwa, to zdecydowanie wolałabym komunikat tego typu: Na co dzień w naszej ofercie wspaniała kuchnia indyjska, jednak nasz kucharz aktualnie wypoczywa z żoną na wczasach, więc wpadajcie na najlepszego burgera. 
albo
robimy pyszne kebaby na polskich produktach, wyborne mięsko, które lubią nawet maluchy, do tego świeżo siekane surówki oraz frytki, z ziemniaków od rolnika z Wyszeborza. 
Ja bym spróbowała!

albo 

Najsmaczniejsza kuchnia z Bangladeszu, jak u mamy, wiemy, jednak, że i polskie mamy robią pyszne obiadki, więc schabowy też się znajdzie

Najlepsza komunikacja jest wtedy, kiedy jest szczera, prawdziwa i od serca. PR -owe triki, niestety są bezduszne, więc lepiej w tym temacie zaufać własnej intuicji. 

Szczerość w ogóle jest wartością nadrzędną. Szczerze nadany komunikat, jest o wiele lepszy niż stockowe zdjęcie, albo roześmiane od ucha do ucha panie pozdrawiające z wyretuszowanych fotografii. Oczywiście, lubimy ładne obrazki. Ładne, ale nie sztuczne, a to ogromna różnica. 

I na koniec. Nie pokazujcie nigdy pustych stołów, jeśli fotografujecie swoje wnętrza i wstawiacie to do sieci lub na stronę. Z takiego zdjęcia płynie komunikat – u nas nie ma ludzi, jest pusto, nawet po remoncie. Założyliśmy nowe obrusy i co z tego, nadal jest pusto. Nie ma po co przychodzić. 

Wracając jednak, do początku. Nie popełnia błędów, tylko ten co nic nie robi. I mnie zdarzyło się kupić coś z firmy Veclaim i Wishbone. Wtedy i teraz te rzeczy mi się podobają i pewnie nadal będę je nosić, jednak czy zaufam im kolejny raz? 
Kupiłam je emocjami, pięknymi kampaniami reklamowymi, chciałam się poczuć, jak ktoś po drugiej stronie tych reklam. Tak właśnie działa komunikacja, tak działa ogromna moc sprawnie zrobionej reklamy. Jednak drobny fałsz może popsuć wszystko, czego oczywiście nikomu nie życzę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz