Odkąd istnieje grupa #zjedzkoszalin głos w sprawie oceny, porad, inspiracji został oddany w ręce Czytelników. Na ich oczach, na żywym organizmie otworzyła się Czerwona Fasola Tacos & Steak, meksykańska restauracja. Nie trzeba było długo czekać na pierwsze komentarze, zdjęcia i opinie. Może to za wcześnie aby oceniać lokal, który swój debiut miał raptem 3 tygodnie temu, ale jednak skuszona skrajnymi opiniami w większej grupie, której głosy brałam mocno pod uwagę ruszyłam na podbój Meksyku.
Czerwona Fasola mieści się w CH Emka, tuż przy głównym wejściu. Mogłaby krzyczeć mocniej o swoim istnieniu, gdyż wiele osób zwyczajnie i bezwiednie mija lokal, ponieważ wcześniej niemal w podobnej formie, ino bez ludzi, lokal miesiącami stał nieużywany.
W tygodniu czynny do godziny 21.00... krótko. ( nie chcę tu już rozniecać tego co poruszałam w innych wpisach, ale jeśli coś jest otwarte krótko, to trudno klientów zachęcić do przychodzenia w późniejszych godzinach... frustracja z drugiej strony jest podobna... nikt nie przychodzi wieczorem, więc po co otwierać... ehhh ktoś musi przełamać to w końcu i raczej powinni być to restauratorzy). Przychodzimy o 19.30 z lekkim stresem, że zaraz zamykają, ale spokojnie zdążyliśmy wszyscy głośno zastanowić się nad menu i wysłuchać wskazówek kelnera. Skusiliśmy się też na margaritę z owoców leśnych. Zamawiamy: fajitę wegetariańską oraz z grillowanym kurczakiem, quesadillę, buritto z grillowanym kurczakiem.
Dania przyszły dość szybko, choć niestety nie wszyscy dostaliśmy je jednocześnie. Niektórzy kończyli, inni dopiero zaczynali. Dostaliśmy wszystkie możliwe sosy/salsy i nasz ulubiony to zdecydowanie sos z mango. Reszta wydawała się nieco bezbarwna, a guacamole smakowało skrobią. Typowo meksykańskiej pikanterii też trudno szukać.
Muszę powiedzieć za siebie i resztę towarzystwa, że wszystkim dania nam smakowały, choć czuć było malizną. Może trochę przyzwyczajeni meksykańskimi sieciówkami podświadomość oczekuje rozmiarów XXL, wyskakującego przy serniku Zorro, po prostu więcej meksykańskiej kiczowatości.
Czerwoną Fasolę nazwałabym bardziej restauracją, w której można zjeść dania inspirowane meksykańską kuchnią, niż możliwość kulinarnej podróży do tego kraju, a szkoda bo to piękny temat na bajkę. Niemniej jednak wyszedł lokal bardzo przyjemny, w którym można zjeść ( jeśli nie nastawiamy się na fajerwerki) coś innego niż wszędzie. Tylko jeden rodzaj piwa i to pszenicznego z nalewaka nie ośmiela do większej nasiadówki, ale myślę, że to z czasem się zmieni.
Goście, którzy ze mną byli powiedzieli " jedzenie dobre, ale jutro zapomnę już że tu byłem". Coś w tym zdaniu jest, dlatego na Nowy Rok, życzę Czerwonej Fasoli magnesu, którym przyciągnie ludzi i zostanie w ich świadomości dłużej, niż długość jedzonej potrawy. Temat i lokal fajny, może brakuje tylko tego twista, a co nim może być? Może odrobina szaleństwa i odwagi.
Ja tam byłam i margaritę piłam, teraz twoja kolej Czytelniku na meksykańską wyprawę w nieznane.
My wczoraj daliśmy drugą szansę "czerwonej fasoli". Zamówiłam sili con czarne i... było dobre, ale: 1. Poprosiłam o mega pikantne, a było łagodne, 2. Z dodatków miał być tylko ryż, a dostałam sałatkę coleslaw- bardzo nie lubię, gdy marnuję jedzenie a na siłę nie mam zamiaru jeść, 3. Bardzo długo czekaliśmy. Dania mojego Męża były ok: rosół i taco z szarpaną wołowiną. Gdyby tylko kelnerzy przekazywali uwagi kucharzom... szkoda, że nie ma świeżo wyciskanych soków. P.S. salsa z mango całkiem fajna ☺
OdpowiedzUsuńO tak tak.. mango super - dla mnie tylko to. Wszystkie grillowane warzywa w daniach to po prostu cieple warzywa bez sladu grillowania, bez charakterystycznego koloru i smaku podpieczonej skórki ( a szkoda.. grillowana papryka zrobila by swoje w tych daniach:( ) krewetki na sałacie - salata żadna, najzwyklejszy sos by sie przydal zamiast samej oliwy bez smaku
OdpowiedzUsuńSłabo doprawione dania, jak na kuchnie inspirowaną kuchnią meksykańską to niestety smakowo słabizna. Drinki pyszne, desery również.
OdpowiedzUsuń