Klub Kolacyjny co to takiego?
To miejsce nie oczywiste, ukryte, tylko prywatne i dla
określonej zadeklarowanej grupy osób. Nie ma adresu, nie ma telefonu, nie ma
menu opublikowanego na FB. Co będzie atrakcją wieczoru, co będziemy jeść, kto
będzie siedział koło nas, o tym wiemy dopiero na miejscu.
Kluby Kolacyjne istnieją na całym świecie, są alternatywą
dla restauracji oraz ram i menu jakie one proponują. W Klubie Kolacyjnym jedno
jest pewne, możesz liczyć na kulinarne zaskoczenie, ponieważ
każda kolacja, każde tego typu wydarzenie jest inne.
To na początek
Pierwszy Klub Kolacyjny w Koszalinie otwiera Ewa Ukleja,
znana jako Efka Marchewka – to prawdziwy kulinarny freak. O jedzeniu, całym
anturażu, możliwościach może rozmawiać godzinami. Zdecydowanie najbardziej interesuje
ją alternatywa, a nie mainstream.
Ewa na swoją Klubową Parapetówę zaprosiła osoby, z jej
bliskiego otoczenia, znajomych, sąsiadów, dla przełamania pierwszych lodów.
Kolacja rozpoczyna się o godzinie 20. Godzina jest umowna, miejsce
to zaadoptowane wnętrze w centrum Koszalina, które przenosi nas w klimat lat
siedemdziesiątych. Z minuty na minutę pomieszczenie wypełnia się gośćmi.
Towarzystwo różnorodne, ale od progu wszyscy są na „Ty” bez względu na wiek, profesję, bo wszystkich tu i teraz łączy kulinarna ciekawość.
Jako, że to parapetówa, to Klub Kolacyjny przybiera formę
mocno wyluzowaną, siadamy, na wolnych krzesłach, sofach, fotelach, stoimy,
podpieramy, podsiadujemy. Na stołach porozstawiane są naczynia wypełnione wegetariańskimi
potrawami, bo taki jest temat tego spotkania.
Przyznam, że dla mnie zagorzałej wielbicielki tatara, smaki
wegetariańskie są lądem nie odkrytym. Na ścianie, w drewnianej ramie wisi menu wieczoru. Na
początek szaszłyki z tofu z soi marynowanej, kiszonych warzyw ( kalafior i brukselka – mistrzostwo
świata), bób marynowany, patisony oraz fasola a także, pieczony przez Ewę chleb i smalczyk ze słonecznika oraz hummus. Wszystko to wymoczyć można w sosie z
wędzonych śliwek na którym unoszą się laski cynamonu, a w powietrzu unosi się
zapach curry. W garze zupa z brukwi, to już ostatnia brukiew tego roku, a zupa
smakuje jak kapuśniak do tego chipsy z soczewicy, które można jeść na tony. Dodatkowo
na stole rozpasają się salsy i sosy, ketchupy i majonezy – wszystko wegańskie. Na
rozgrzanej blaszce lądują pieczone warzywa i jak dla mnie król tego
spotkania, placek z soczewicy grzybowo – cukiniowy. Placek ma tak niebiański
smak, porównać go można do pizzy, choć grzybowo, aromat podrażnia mile nos, a cukinia
daje się chrupać. Absolutnie przepyszne danie. Na deser: lody jaglane i
pieczone jabłka z cranachami polane
sosem na bazie miodu, do tego pyszna herbata z nalewką z pigwy, miętą i cytryną.
Wszyscy rozmawiają o jedzeniu, o swoich doświadczeniach, o
alternatywie, o poszukiwaniach. Rozkładają smaki na czynniki pierwsze, a Ewa
przyznaje, że kocha improwizować i nic nigdy nie zdarza się dwa razy.
Naszemu spotkaniu towarzyszy mini wystawa prac Zofii
Iwaszkiewicz. Wernisaż to okazja do zapoznania się z wszechstronnymi pracami
młodej malarki, obecnie studiującej w Antwerpii: grafiki, tusz, akwarele, olej na
płótnie i ... długopis.
Całemu spotkaniu towarzyszy artystyczna aura. Odrobina hipisowskiego
klimatu, luz, ciepło, niczym nieskrępowana atmosfera. A dla mnie osoby, która wegetarianką pewnie nigdy nie zostanie, to spotkanie było jak podróż kulinarna w egzotyczne lądy. Rozgrzewająco, ciepło, miło. Niezwykle.
Klub Kolacyjny zatem otwarty. Najbliższe spotkanie w tymże
Klubie już 2 marca. Konwencja tego spotkania, będzie jednak inna. Gwoździem
programu ma być zasolony w beczkach przez Ewę śledź, ale po wczorajszym
spotkaniu jestem pewna, że nas zaskoczy i to nie raz. Kto chętny, kto ciekaw,
kto otwarty na nowe pomysły, na ciekawe idee, na czas spędzony w niebanalnej aurze
i z interesującymi ludźmi, lub po prostu chce zobaczyć jak wygląda alternatywa
restauracji i to w co idzie współczesna gastronomia, może śmiało wziąć udział w
wydarzeniu – szczegóły Klub Kolacyjny u Efki
Efka Marchewka... jak mówi o jedzeniu |
Pieczone jabłko z jaglanymi lodami i duperelkami ( jak to nazwała Ewa) |
Placek z soczewicy - smakuje jak pizza i to najlepsza |
Prace Zofii Iwaszkiewicz |
Prace Zofii Iwaszkiewicz |
Prace Zofii Iwaszkiewicz |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz