Drogi Filipie
Najłatwiej jest rzucić tezę, że miasto to dziura, nie dla
młodych chcących grać w planszówki i wsiąść do pociągu odjechać w siną dal.
Najłatwiej zostawić za sobą miasto i ludzi, podsumowując ich w kilkudziesięciu
słowach, że generalnie jest słabo. Budujesz wizję naszej małej Ojczyzny,
chwytliwymi, prostymi i kontrowersyjnymi tezami, nie zgłębiając tematu.
Filipie ogarnij to, że…
Jak bumerang rzucony w przestrzeń co chwilę wraca owrzodzone
zdanie „ w tym mieście nic się nie dzieje”. Zdanie wrzód „ wszyscy młodzi
wyjechali z miasta”. Jak słyszę takie zdania, to myślę, że żyjemy w dwóch
alternatywnych światach.
Czy mamy się stać Nowym Jorkiem, czy Bangladeszem, żeby
zaistnieć na twojej mapie? Czy ma do nas przyjeżdżać Justin Biber, a za rogiem
loki ma kręcić Maryla Rodowicz, żebyśmy byli kolebką kultury? Czy musimy mieć
trzydzieści tysięcy kuchni świata pod jednym dachem, żeby było nam modnie? Czy
w końcu musimy mieć dizajnerskie ciuchy i nowoczesne budynki, żeby nas Filip
Springer pochwalił? No nie musimy.
Podpisuje się, pod zdanie napisanym przez Olgę Śmierzewską,
że miasto to my. Trochę niedomyci,
trochę sztampowi, trochę mało zaskakujący, może nie aż tak kreatywni, ale nam
jest wygodnie. Z wyboru przodków, z własnych przekonań wybraliśmy to miejsce na
ziemi, próbując je kochać i tworzyć. Czy to łatwe ? Nie! Chcesz nam pomóc? Czy
rzucić w kosmos, że nie oganiamy….
Znam mnóstwo ludzi, którzy bez poklasku, bez pokazywania
twarzy, bez fejmu i fejku, lubią i szanują to co się tu dzieje. Cała masa
oddolnych inicjatyw sprawia, że brakuje dni w tygodniu, żeby być i uczestniczyć
we wszystkim na co ma się ochotę. Brakuje szóstego do planszówki… również
zapraszam, choćby na jedno ze spotkań szeregu prężnych grup zapaleńców lub
grupy w której i mnie zdarza się angażować pod nazwą Slow Koszalin. A może
chciałbyś Ty lub para od planszówki wybrać się na kawę do jednej z kawiarni… (
ups… Ty unikasz ludzi z małych miast… ) chętnie służę towarzystwem. Może się
nawet polubimy.
Młodzi wyjechali? Jedni wyjechali, inni wrócili, jeszcze
inni nie ruszali się stąd wcale. Kiedy przeglądam swoją listę znajomych na fb,
też widzę, że niemal połowa ludzi rozsiała się po świecie. Drugą połowę stanową
zaś Ci, dla których Koszalin stał się przystanią na dłużej. Taka jest kolej
rzeczy.
Czasem nie rozumiem tej histerii, nad ciągłą próbą zmiany
małego miasta, na co najmniej światową metropolię.
Takie dziury, mają swoje plusy. Znasz większość ulic w
mieście. Żadna dzielnica nie jest Ci obca. A powrót do domu z pracy zajmuje Ci
7 min. Znasz asortyment lokalnych sklepów. W dwie godziny przeczeszesz
wszystkie centra handlowe. Na fotkach z lokalnych imprez zawsze rozpoznasz
znajome buzie. Po nekrologach dojdziesz czyj dziadek odszedł w zaświaty. Jak
głośno powiesz nazwisko, to zawsze znajdzie się ktoś kto kogoś zna. Są kina i
teatry, koncerty. Są szkoły, które skończyli ludzie o których głośno i w twoim
świecie Filipie Springerze. A jak chcę pojechać na koncert to wsiadam w auto i jadę 800 km, bo tak. Chce pojeździć na nartach to jadę w góry. Chce zobaczyć brzydkie polskie miasta, to otwieram twoją książkę.
Też chciałabym, żeby był u nas ład, równe chodniki i proste
drogi, gustowne bloki i ładnie przycięte krzewy. Ale miasto jest takie jak
my. Może trochę nie równe, może trochę nieporadne, może trochę zbyt ciasne, dla
tych co mierzą daleko. Następnym razem, kiedy los zepchnie Cię Filipie do
takiej dziury, wdepnij do kawiarni bardziej lokalnej. Może poznasz tam ludzi,
którym się chce, nie tylko brać ale także i dać z siebie.
R.
Pięknie powiedziane -Miasto to ludzie którzy w nim mieszkają!!!Jestem dumna z mojego miasta!!! Studiuje w Poznaniu ale wracam do Koszalina i chciłabym tutaj pracować i uczestniczyć w kego życiu!
OdpowiedzUsuńŁadnie powiedziane. Bardzo dobry tekst.
OdpowiedzUsuń