Patriotyzm Kulinarny. Brzmi patetycznie ? Brzmi górnolotnie
? Przyznać jednak trzeba, że wielu z nas uprawia go regularnie, a spora część
gorliwie go wyznaje, lecz są i tacy, którzy go ignorują. Dlaczego ?
Według badań i raportu przeprowadzonego przez Makro
Cash&Carry Polacy gustują w kuchni polskiej, jednak najczęściej jedzą na
mieście pizzę, kebaba czy hamburgery. Zdecydowanie opowiadają się, za tym, że
kuchnia polska jest ich ulubiona, choć częściej wybierają restauracje z kuchnią
włoską lub amerykańską. Oznaczać to może, że frykasy takie jak : hot – dog,
kebab czy spaghetti nie stanowią już dla nas egzotyki, a dla większości z nas
są stałym elementem kulinarnej mapy nawet w skali mikroregionu. Zdecydowanie,
nawet w restauracjach serwujących tradycyjnego polskiego schabowego, znajdziemy
spaghetti, lasagne , nugettsy.
Młodzi Polacy lubią
„egzotykę”, choć bezpiecznie jest to nazwać egzotyką kontrolowaną.
Egzotyką można nazwać w zasadzie każdą obcą kuchnię narodową, z wyjątkiem wyżej
wymienionych kuchni : włoskiej i amerykańskiej. Orientalne potrawy często mają
zdecydowanie zaniżony stopień ostrości, kebaby nie są z baraniną, jedne
produkty oryginalne zastępowane są bardziej dostępnymi zamiennikami. To wszystko
daje obraz rozmazanej „ egzotyki” ( Choć oczywiście zastrzegam, że nie jest tak
wszędzie. Im dalej od większych ośrodków i dostępności narodowych produktów – tym
dalej od oryginału. )
Czym, że jest zatem Patriotyzm Kulinarny ?
Moim zdaniem wpisuje się on w postawę ogólnopatriotyczną i jest częścią tożsamości narodowej
oraz znacznym elementem kultury naszego kraju, która ma wiele oblicz.
Może ktoś się oburzy na te słowa, ale na równi z dziedzictwem narodowym w
postaci utworów Chopina, obrazów Fangora czy wierszy Szymborskiej postawić
należy nasza kuchnię rodzimą. Pod hasłem kuchnia polska, nie mam na myśli
schabowego, pierogów, bigosu – choć to też, oczywiście – ale składników tej kuchni, mnogości elementów,
która czyni ją wyjątkową, nie tylko dla nas, bo my kochamy ją bezwarunkowo, ale
tych, dla których jest obcą i właśnie egzotyczną.
W zalewie orientalnych zamienników,
zniknął ów jałowiec, kmin, pokrzywa, jarmuż anyż, cząber, arcydzięgiel, siemię
lniane, mak, rozmaryn, głóg, pigwa, morwa, szczaw. A przecież dziedzictwo tej
ziemi jest istotą jej kuchni. Patriotyzm kulinarny powinien docenić ściśle
lokalny produkt, a zarazem i lokalnych producentów. Wydaje się to oczywiste - oczywistym
jednak nie jest. Polskę pokrywa 30 %
lasów, mamy ponad 7000 jezior o powierzchni powyżej 1 hektara , 120 parków
krajobrazowych, 25 parków narodowych i ponad półtora miliona małych gospodarstw
rolnych. Tych liczb nie można bagatelizować. Płody tej ziemi powinny stanowić
oś narodowego odżywiania. Jak więc uczynić go atrakcyjnym i mało przaśnym,
częściej wybieranym i pożądanym, nie tylko z aspektów sentymentalnych?
Proponuję
:
1/ Propagowanie
polskiej żywności i polskich
producentów. Wspieranie jej na każdym szczeblu od aktywizacji osobistej ( a
czemu nie posadzić w ogródku marchwi, zamiast trawy ?) po nasze wybory zakupowe
( patrz na : wyprodukowano w Polsce!)
2 /
Edukacja wczesnoszkolna i przedszkolna.
Lekcje krajobrazowe, spotkania z producentami, w końcu mądrze
skonstruowana dieta, zawierająca i podkreślająca lokalne produkty. ( nasiona
Chia ??? siemię lniane – TAK !)
3/
Szacunek i dostrzeganie płodozmianu ( truskawki w naturze nie rosną cały rok …
zauważajmy takie absurdy w menu. Sezonowość powinna być podstawą organizacji
kuchni. Znakomicie rozwiązują go nasi zachodni sąsiedzi. W wielu niemieckich restauracjach wczesne lato jawi
się czereśniami i szparagami, potem kurki, jabłka, dynie. Warto przyswajać
dobre przykłady.)
4/
Dbanie o tradycje narodowe i kulturowe poszczególnych regionów.
Uwspółcześniając, wybierając poszczególne walory- tworzymy nowoczesną tradycję.
5/
Budowanie więzi społecznych. Zasiadanie przy wspólnym stole, biesiada, rozmowy,
integracja, relacja. Nie ma lepszego przyczynku do rozmowy jak właśnie-
jedzenie.
6/
Wysublimowanie polskich, zapomnianych produktów. Pokazanie ich w nowej
odsłonie, ujarzmionych w nowych rolach. Powrót do korzeni, może być niezłą
egzotyką.
Patriotyzm kulinarny to poczucie obywatelskich praw i
tożsamości. To rodzaj nie tylko proeuropejskiej postawy. Wiele narodów czci i
pielęgnuje swoje tradycje, czyniąc je dobrem narodowym. Porządny śledź, tatar,
wszelkie kiszonki, kasze, dziczyzna, cielęcina, jagnięcina, sery kozie, owcze,
gęsina, warzywa okopowe, ziemniaki czy
jabłka – stają się naszą wizytówką w nowoczesnym wydaniu. Bez wstydu, z
podniesioną głową warto uczestniczyć w tej kulinarnej fuzji. Po latach żelaznej
kurtyny i pierwszego zachwytu zachodem, orientem -pora spojrzeć na to co mamy.
Wychodzą z nas czasem polskie kompleksy. Zachwycamy się
włoskimi gnocchi, a orężem naszym winny być pierogi. Bez namysłu sięgamy po
pizzę, zapominając o polskich powałkach. Zajadamy się sushi, gdzie tatar i
śledź są naszą odpowiedzią na surowe mięso. Lubimy paść na kolana przed
wołowiną Kobe czy szynką parmeńską , zostawiając w tyle rodzime produkty mięsne
i tradycje wędliniarskie. Pijemy finlandzką wódkę, czy szkockie whisky, czyniąc
je luksusowymi produktami… pomijając nasze wyborne i szlachetne wódki z
polskich zbóż, czy młodych ziemniaków. Podobnie rzecz ma się z nalewkami, które
są praktycznie nieobecne w naszych restauracjach.
Co jeśli tak jak my Koszalinianie, nie mamy dań
regionalnych? Z zazdrością patrzymy na : pyry z gzikiem, kartacze, sękacz,
haluszki, moskole, oscypki, bajgle. Sądzę, że zamiast szukać i odtwarzać smaki
nieporadnie, korzystajmy z tego co rośnie, pasie się, skubie trawkę, bzyczy dookoła. Koncentrujmy się na tym co jest
najbliżej, szukając jakości i bezpośredniej dostępności. Twórzmy z jabłek,
miodu, ziemniaków, owczych serów, jaj, grzybów, ryb morskich i słodkowodnych.
To wyróżni nas, a i milej na sercu będzie, kiedy w menu doczytamy podane
odmiany lub okoliczne ( znane nam )miejsce pochodzenia produktów.
Cudowne kampanie medialne, które kolejno nawołują do
jedzenia polskich jabłek, propagujące gęsinę, jako mięso wyjątkowe i narodowe,
reklamujące kupno ryb - czynią wielką robotę i realnie wpływają na działania
nas- konsumentów. Oby więcej takich akcji, bo to wszystkim zwraca uwagę na to
co mamy w zasadzie w zasięgu ręki.
Obrona
tożsamości – także tej kulinarnej, jest arcyciekawa, potrzebna i wyjątkowa. Tak
wyjątkowa jak kuchnia nasza – polska .
Bądźmy
Patriotami Kulinarnymi nie tylko od święta !
Ozory jagnięce z rydzami - Restauracja Kafe Zielony Niedźwiedź/ Warszawa ( foto fb ) |
Współczesna wizja karkówki, boczku i golonki. Restauracja Kafe Zielony Niedźwiedź/Warszawa ( foto fb) |
Comber z łani, rydze i faszerowana kapusta. Restauracja Kafe Zielony Niedzwiedź/Warszawa ( foto fb) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz