niedziela, 18 stycznia 2015

LOFT 7

Drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia otworzył się w Koszalinie nowy lokal. Bistro LOFT 7. Kilka osób pytało się mnie ... byłaś tam ? byłaś ..? i jak ..?  Musiałam iść. Byłam. I jest tak..

Lokal znajduje się na ul. Jana z Kolna i mieści się na parterze jednej z kamienic. Narożne wejście do budynku przełamuje nieco architektoniczny ład. Na zewnątrz widać przygotowane już na cieplejszą pogodę siedziska i ławki. Wnętrze jest niezwykle przytulne. Ceglane ściany, drewniane stoliki, hokery, ławy i fotele to przemyślana całość kompozycji. Duże szklane witryny wpuszczają do środka mnóstwo światła, nawet w ponury dzień. Na pierwszy rzut oka tuż przy wejściu podświetlana ściana z kolorowymi alkoholami, dalej półotwarta kuchnia i druga część lokalu. 



LOFT 7 to  drugie dziecko właścicieli Stałego Lądu w Mielnie. Kto zna tę kawiarnie z mieleńskiej promenady może choć w części spodziewać się tego co zastanie w LOFT 7. O ile Stały Ląd to typowa kawiarnia, o tyle bistro z Koszalina to fuzja wielu pomysłów. LOFT to zarazem bistro ( zwięzła krótka i dynamiczna karta) restauracja ( wszystkie dania przygotowywane świeżo, z wysokiej jakości składników) kawiarnia ( część deserów, znanych i lubianych z mieleńskiej kawiarni, ale i nowe ciekawe deserowe oblicza) klubokawiarnia ( prasa i weekendowe sety DJ'a) pub ( mnogość alkoholi wysokoprocentowych i tych z nalewaka). Jednym słowem każdy znajdzie coś dla siebie. 

Ja próbowałam makaronu z suszonymi pomidorami i kawałkami kurczaka w śmietanowym sosie z parmezanem. Danie szybkie, świeżutkie i bardzo smaczne, nawet dla najmłodszych. Porcja spora, tak aby każdy dorosły najadł się do syta. 
Nie ukrywam, że uwielbiam Stałolądowe desery. Wiedziona wspomnieniem lata, nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała sernika oreo. Cudowny smak. Polecam szczególnie zimną z malinowym sosem. A także deseru w słoiczku czyli kremu z mango przeplatanego kruszonką i przełamanym kwaskowatymi wiśniami. No i te herbaty. Bajecznie podane, wypełnione po brzegi owocami, goździkami.To tylko namiastka tego co można tam spróbować. Z pewnością muszę wybrać się tam w jakiś weekend, wypić prosecco i posłuchać setów DJ'a. Wszystko jednak, jak zapewniała mnie właścicielka skompilowane jest tak, żeby można było smacznie zjeść, dobrze wypić, posłuchać dobrej muzyki, ale słyszeć własne rozmowy i myśli. 




Półotwarta kuchnia stanowi też ciekawą atrakcję, choć czasem mnogość aromatów agresywnie wydobywa się na całą sale. 
Nowe miejsce, nowy pomysł. Mnie podoba się na pewno pod względem estetycznym i widać w nim dużą wrażliwości i dbałość o detale. Aby wyrobić sobie swoje zdanie, odwiedźcie to miejsce sami, ja znalazłam tam odrobinę lata w zimie. Zdecydowanie LOFT 7 można próbować na wiele sposobów.



1 komentarz: