czwartek, 27 lutego 2020

Tiki&Steak czyli Imbir po nowemu

Muszę się Wam do czegoś przyznać, prawda jest taka, że strasznie dobija mnie wszechobecne malkontenctwo. Wszędzie tylko czarnowidztwo i złe wróżby na przyszłość. OK, kiedy wracam do domu z większego miasta, też sobie myślę, jak daleko nam do tych na samej górze, ale z drugiej strony – po co się zamartwiać, przecież miasto to my. 

Niedawno na grupie #zjedzkoszalin pokazywałam zdjęcia z warszawskiego iście modnego obecnie baru Regina. Oczywiście fajny nienachalny wystrój, kapkę pomieszanych styli, nonszalancki luz dolnego Manhattanu. W karcie połączenie Little Italy oraz Chinatown, a skoro jesteśmy już kulinarnie w NY to nie może zabraknąć koktajli rodem z serialu „Sex w wielkim mieście”, o nazwach  imion głównych bohaterek. Powiem Wam, że ten połączenie było bardzo smaczne, dla każdego coś miłego, wszystko na luzie i w dobrym tonie. 

Tymczasem w Koszalinie… słyszę tylko narzekanie „o rany, jak to można łączyć dwie kuchnie naraz, przecież zapachy się przenikają” lub „albo albo, widocznie słabo idzie to wprowadzili fastfood”. 
Pewnie, zgadzam się, świetne są restauracje typowo dedykowane jednej tematyce, np. kuchni włoskiej, kuchni hiszpańskiej czy gruzińskiej, ale w czasach popkultury, gdzie w każdej dziedzinie od wielkiej mody, bo elektronikę łączy się style i gatunki, trzeba patrzeć trochę szerzej niż tylko pod własne nogi. 


Idę więc do Imbiru, który od niedawna zdecydował się a połączenie smaków. Jak to wypada? 

Cóż, bardzo dobrze. Imbir Sushi, który do niedawna serwował wszelkiego rodzaju sushi oraz zupy orientalne, przeszedł delikatną metamorfozę. Lokal został podzielony na dwie części, które w razie potrzeby można rozdzielić, ale nie przysłonięte stanowią sporą przestrzeń. Wzbogacił się o fajnie wyglądający i wyposażony barek oraz co wydaje się kluczowe zyskał druga kartę pod nazwą Tiki&Steak oferującą steki oraz burgery, a oprócz tego pojawiła się krótka ale bardzo ciekawa karta koktajli. A więc zaczynamy…

Na przystawkę zamawiam tatara z łososia. Pysznie poddane, łączące ze sobą grubo siekanego łososia z avocado. Wszystko w towarzystwie grzanek i cytryny. Delikatne, świeże i smaczne. Dobry początek albo jak kto woli delikatne danie do jednego z koktajli. No a jak już jesteśmy przy koktajlach, to zamawiam „Cosmo w Wielkim Mieście” z różową watą oraz „Pornstar Martini”. Oba są orzeźwiająco słodkie, bardzo dobre i takie „kobiece”. Lubię to. 
I teraz to co jest istotą tego miejsca i jego plusem, czyli mimo nie długich kart, możecie tak połączyć dania, aby wszystkim pasowało i smakowało. Ktoś lubi sushi, super. Ktoś ma ochotę na porządny kawałek steka, ok. Ktoś trzeci wcina burgera przy orzeźwiającym piwku, ekstra. 



Jeśli dla kogoś takie kombo to za dużo, to wróćmy do początku. Imbir Sushi oraz teraz Tiki&Steak to lokal położony w samym centrum. Jest  ciekawie i przytulnie urządzony, do tego wszędzie czysto i świeżo. Obsługa również jest przygotowana i gotowa do działania. 

Zobaczmy, jak to wygląda dalej. 
Zamawiamy średnio wysmażonego steka z polędwicy, w towarzystwie pieczonych warzyw i trzech sosów oraz burgera z krewetkami w tempurze, a co!
Stek, świetnie podany na kawałku deski, pachnie i smakuje wybornie. Sosy bardzo dobre, tak jak lubię, nie piekielnie ostre, ale znakomite zarówno do warzyw jak i do mięsa, do tego plaster masełka i gruba sól. Dobrze to wygląda i dobrze to smakuje. 


Burger z krewetkami w tempurze – nie jadłam wcześniej takiego połączenia, ale jest to coś do czego chętnie jeszcze bym powróciła. Nazwałabym to zdecydowanie delikatniejszą formą niż typowo mięsna, no i jest alternatywa dla tych co wolą jeść mięsa mniej. I co najważniejsze, tego burgera da się ogarnąć „paszczą” a to bardzo cenne. 



Bardzo smakowały mi też cheladas, czyli koktajle na bazie piwa. Pijąc je myślałam już tylko o wakacjach, bo łączyły w sobie smak delikatnego piwa, tequili i owoców, jak coolery za dawnych czasów.

Komu polecam to odświeżone miejsce? Na pewno osobom, które lubią łączyć smaki i są otwarte na wiele doznań. Na pewno na spotkania w większym gronie, bo każdy uczestnik wybierze coś dla siebie. Na pewno na randkę i na spotkanie dawno nie widzianych psiapsiółek. 

Muszę przyznać, że będąc w Imbirze, było mi bardzo blisko do Reginy, a stamtąd są tylko same miłe wspomnienia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz