poniedziałek, 30 września 2019

Sankt Petersburg

Co za rok, absolutnie niezwykły, inny od wszystkich do tej pory pod wieloma względami. Na początku wiosny Ameryka, a na początku jesieni Rosja. Kontrast, inny świat, żelazna kurtyna, dwa przeciwległe obozy?! Czy aby na pewno?
Kiedy myślę o Rosji, to nie o Putinie, czy równo maszerujących żołnierzach na Placu Czerwonym, a bardziej o rosyjskich romansach, Czechowie i carskiej rodzinie i wielkiej literaturze, no ale być może odpowiedzialna za to jest romantyczna cząstka mojej osobowości. Wiem, że to bardzo wysublimowany podrozdział rosyjskiego jestestwa, ale skoro już tak myślę o Rosji, to miejsce, które chciałam zobaczyć w tym olbrzymim kraju to właśnie Petersburg. 

Aby wybrać się do Rosji, należy zaopatrzyć się w wizę. Stopień zachodu jaki trzeba sobie zadać, aby zdobyć rosyjską wizę jest porównywalny z zachodem zdobycia wizy amerykańskiej ( tu widzę podobieństwa obu mocarstw, z małym plusem po stronie Ameryki, która wizę przyznaje na 10 lat, a Rosja, tylko na zadeklarowany przez nas okres np. 3 dni, tydzień, lub miesiąc).
Dalej jest już prościej. Wynająć mieszkanie, hotel, pokój Airbnb jest prosto dzięki międzynarodowym portalom, a wynajmujący z reguły nie mają problemu z komunikacją w języku angielskim. No a jeśli jesteśmy już przy języku, to przyznać się muszę, że uczyłam się rosyjskiego aż 7 lat!  Niestety albo ze mnie не умный студент, albo wina systemu nauczania, wiele nie zapamiętałam…tak mi się wydawało. Pamiętam jednak cyrylicę i umiem przeczytać to i owo, a szybki samochodowy kurs języka rosyjskiego przypomniał mi wiele słów i podstawowych zwrotów. Na miejscu okazało się, że rozumiem całkiem sporo, coś nawet z siebie wyduszę, a w rosyjskim jest coś tak śpiewnego, że aż chce się nim mówić. 

Lot z Warszawy do Petersburga trwa niecałe 2 h. Lądujemy na lotnisku Pulkowo, które jest około godziny drogi od Petersburga. I już na lotnisku trzeba wykazać się sporą dawką asertywności, aby dojechać do centrum miasta nie za 2000 rubli, a za 1000 lub nawet 800 (1000 rubli = 56 zł). 
Zmierzając do centrum, mijamy niekończącą się ilość bloków, wieżowców, rozłożystych osiedli. Ultraluksusowe auta, mieszają się z tymi podrdzewiałymi i poobijanymi, mknąc wspólnie po szerokich drogach, jak muchy do światła. 
Wszystko jest duże. Duże budynki, szerokie arterie, wysokie mosty. Jednak co trzeba oddać, Petersburg wygląda po prostu jak europejskie miasto, mnie przypominać coś pomiędzy Amsterdamem, a Pragą. Dużo kanałów wodnych, uliczek, starej zabudowy, ale i szerokich alei, parków, pomników, skwerów. Pełno też kafejek, restauracji najróżniejszej maści i największa ilość muzeów na wszelakie tematy, jaką kiedykolwiek widziałam (tu, zawód historyk, ma rację bytu). 

Wiktor nasz landlord, przed przyjazdem dał instrukcje, gdzie można dobrze zjeść i znaleźć całodobowy sklep ( tak dobrze mówił po angielsku i wyglądał jak zachodni cudzoziemiec, że od razu pomyślałam, że to jakiś spy, no ale to może zbyt dużo filmów na Netflixie z mojej strony).
Petersburg to miasto, które nie śpi. Pełno ludzi, turystów i mnóstwo młodych ludzi. Nawet kiepska pogoda nikogo nie odstrasza. Co skwer zespół muzyczny umila szybki trucht przechodniów. Wieczorami wszystkie knajpki oblężone. Turyści lgną do Petersburga jak do Mekki, ale znakomita większość z nich to osoby rosyjskojęzyczne. Petersburg to dla Rosjan i krajów postradzieckich jest jak dla nas Kraków. Miasto historii, kultury, kolebka władzy, car, Ermitaż. Tu po prostu trzeba tu być. 

Po Petersburgu po prostu miło się spaceruje, jeśli ma się w głowie jeszcze rosyjską literaturę, to bez problemu można w swojej wyobraźni przenieść się do czasów najlepszej świetności tego kraju. Petersburg jest bardzo romantyczny, melancholijny, ale jest też potężny i silny. Newa okalająca miasto jest rzeką budzącą respekt swoimi rozmiarami ( właśnie nawet rzeka jest ogromna), dzieli miasto na dwie części, a posadowiony na jej brzegu Pałac Zimowy jest jeszcze piękniejszy z jej perspektywy. Dwa muzea, Ermitaż i muzeum Faberge, w których byłam, to skomasowany przepych. Złoto kapie z sufitów, przebogate tkaniny na ścianach, rzeźbienia, układ barokowych sal w amfiladzie, aż trudno skupić się na dziełach sztuki. Od razu poza podziwem, drugą myślą cisnącą się do głowy jest, jakim kosztem pracy ludzkiej oni to wszystko zrobili. Trzecią myślą jest zderzenie polskich pałaców, zamków, muzeów i w sumie wielkiej prostoty w jakiej były budowane i w jakiej niestety tkwią nadal. 

Tu trzeba zaznaczyć, aby nie było zdziwienia, że ceny do muzeów są dwie. Jedna cena jest dla turystów ze świata, a druga dla Rosjan, np. bilet do Ermitażu, nas ludzi nie z Rosji kosztował 700 rubli, a ich 350, wejście do Cerkwi, nas 300, a ich 100. Ot taka filozofia. 
Piękna cerkiew jak z bajki Puszkina, stoi w samym centrum Sankt Petersburga. Sobór Zmartwychwstania Pańskiego, zwany Cerkwią na Krwi, jest charakterystycznym punktem miasta. Przepiękne kopuły, to motyw idealny do pamiątkowych fotografii. Wnętrze robi powalające wrażenie. Olbrzymia, wysoka cerkiew, po czubek wypełniona jest pieczołowicie wykonaną mozaiką. Kolosalne wrażenie bogatego zdobienia, zapada w pamięć. Jak oni to zrobili? - ciśnie się na usta.

Z polecenia, byłam też w Muzeum Osobliwości, pierwszym rosyjskim muzeum założonym przez cara Piotra Wielkiego, który … lubił dziwactwa. Oprócz etnograficznych wystawa, Kunstkamera w swych zbiorach ma słoje ze zdeformowanymi płodami ludzkimi, szkielety syjamskich bliźniąt, wynaturzone, wypchane zwierzęta oraz narzędzia medyczne, które 300 lat temu pozwoliły rozwijać się medycynie. Coś dla ludzi o mocnych nerwach.

Zjeść i wypić w Petersburgu można dobrze, to bez dwóch zadań. Byliśmy i sieciowych barach za kopiejki i w restauracjach, które wyglądały jak z najbardziej zacna i epicka knajpa z insta… i wszędzie było smacznie i na naszą, polską kieszeń. Kuchnia rosyjska jest zbitką kuchni gruzińskiej, kaukaskiej, uzbeckiej, zbitką kuchni mącznej i kuchni lubiącej konkret. Jest w tych smakach coś co my Polacy uwielbiamy (stąd może fenomen wycieczek do Gruzji w ostatnich latach). Jest swojsko, smacznie i bardzo gościnnie. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się też iść za zapachem i trafić do obłędnie pysznej gruzińskiej restauracji, w której atmosfera była rodem jak u cioci na imieninach, do tego stopnia, że kieliszek zimnej wódki wpasował się gdzieś pomiędzy bakłażanową sałatkę, a balkawę. Rosjanie uwielbiają placuszki, naleśniki, więc na śniadanie podają syrniki ( dość ciężkie placki twarogowe), bliny, ale i rodowici Rosjanie, zaczynają śniadanie po prostu… od ziemniaków i mięsa. (Mój dziadek - Wilniku robił tak samo!). Wszędzie zjesz też chaczapuri i chinkali oraz gruzińskie sery (podawane z konfiturą z wędzonych śliwek lub miodem -musicie to spróbować!). Rosjanie mają też bajkowe piekarnie. Chciałabym tam przychodzić codziennie i spróbować wszystkiego, a dużo ciast, ciasteczek jest korzennych, cynamonowych i bakaliowo-orzechowych. 

Na ulicach, czysto i w miarę bezpiecznie, przynajmniej w centrum, choć wolałabym się nie spotkać ze strażnikami prawa w bliższej sytuacji (jakoś aparat państwowy nie przemawia do mnie). Ludzie skromni, zwyczajni, normalni i bardzo do nas podobni. Najlepiej ich podpatrzeć jeżdżąc metrem, gdzie najgłębiej położona stacja jest aż 86 m (!) pod ziemią. Lubię patrzeć na ludzi i wyobrażać sobie ich historię, a Ty?

Jest jeszcze mnóstwo rzeczy do zobaczenia w Sankt Petersburgu, warto wziąć to miasto pod uwagę, żeby zobaczyć kawałek w zasadzie nie tak odległego kraju, jakim jest Rosja. Może przez komunę, może przez niechęć i indoktrynacje, został on przez nas odrzucony jako obiekt zachwytu, jest jednak wbrew pozorom bardzo nam bliski i wiele polskich historii, wielkich Polaków odcisnęło swój ślad w Petersburgu. Jeśli chcielibyście tam się wybrać, to pamiętajcie, że na początku czerwca, są tam „białe noce”, to musi być dopiero magiczne zjawisko. 







Cerkiew na Krwi 

Cerkiew na Krwi 

Muzeum Faberge

Muzeum Faberge






Pałac Zimowy 

Ermitaż

Ermitaż

Ermitaż

Ermitaż 

Syrniki 



Muzeum Osobliwości 

Czyż to śniadanie nie wygląda swojsko?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz