sobota, 25 października 2014

Kawałek Podłogi / Resto Cafe



      Ostatni tydzień upłynął pod nutą jazzu z racji X Hanza Jazz Festiwalu.  Koncerty udane, festiwal rozwija się, aż miło popatrzeć, szczególnie, że ten rodzaj muzyki gości rzadko u nas. Długo imprezy na Hanzie były darmowe, od niedawna regulują je bilety lub wejściówki. Kto był na koncercie inauguracyjnym i jakimkolwiek innym biletowanym, różnice chyba zauważył  od razu. Na darowych imprezach jest po prostu zbyt dużo ludzi, którzy czują wewnętrze ciśnienie, żeby nim wybrzmi ostatni dźwięk utworu, biec do szatni po kurtkę. Tak niestety było na rewelacyjnym Marcinie Wasilewski Trio. Co jest delikatnie mówiąc niekulturalne, szczególnie wobec artystów. ( Zresztą na meczach AZS-u jest to samo.  Ostatnia piłka nie zdąży wpaść do kosza, jak połowa ludzi odjeżdża już z parkingu, a zawodnicy dziękują za przybycie  w zasadzie pustej sali. )


     Wracając jednak do istoty tego wpisu, tuż przed jednym z koncertów  postanowiłam wybrać się na szybkiego drinka do najbliżej położonego CK105  lokalu, czyli Kawałka Podłogi ( lub Resto Cafe bo obie nazwy funkcjonują, jeśli można tak powiedzieć ). Jeden z ciekawszych budynków w mieście, nie ma szczęścia do kawiarniano/restauracyjno/gastronomicznych klimatów od lat. Tak sądziłam, bo byłam tam kilka razy na przestrzeni lat. Byłam tam w piątek i nic się nie zmieniło !
     Lokal niemal pusty, przed koncertem, zaczął regularnie się zapełniać. Mimo małej sieni, która dzieli wejście główne od wejścia na sale, było tak zimno, że ściąganie kurtek okazało się nie lada wyzwaniem.  Kelnerki / barmanki w nieformalnych strojach krzątające się tu i tam, można pomylić z klientami. Kiedy zagajona przez nas kelnerko/barmanka, gdzie mamy złożyć zamówienie, odpowiada, że jej to bez różnicy, a menu leży na barze, postanawiam pominąć czekanie na jej przypadkowe przejście koło stolika i ruszam na bar. Przy barze zamawiam i wracam do stolika.  Po chwili ląduje na stole, uczciwie nalane,  przyniesione karkołomnie przez całą sale Martini Bianco z ćwiartką podsuszonej limonki  i latte. No cóż. Ponieważ Martini nie było zmącone, żadnym dodatkiem, smakowało jak w domu, za to latte, odbiegało zdecydowanie od jakichkolwiek standardów. W smaku przypominało waniliową Inkę. Zapytana o to kelnerko/barmanka otwarcie przyznała, że jest to kawa rozpuszczalna (!).  Przeglądając menu, okazało się , że zjeść tam można niemal wszystko to co w typowej restauracji, ale przyznać muszę, ze przeraźliwy chłód w lokalu, a także ulotne podejście kelnerek i tragiczna kawa, a także pełen zacieków drugi kieliszek Martini sprawiły, że nie skusiłam się zamówić tam cokolwiek do jedzenia. 




     Wystrój lokalu jest … co najmniej przypadkowy,  bo nie podejrzewam, żeby ktoś tak to celowo wymyślił. Teatralna czerwień, kryształowo-plastikowe żyrandole, skajowe kanapy, retro styl z lat dziewięćdziesiątych, albo lata dziewięćdziesiąte nie zauważyły, że upłynęło już trochę czasu. Aż prosi się o to, żeby odsłonić tam piękne duże okna. Ciarki przechodzą, że jest to budynek należący do Stowarzyszenia Architektów Polskich. Jako bryła, całkiem ciekawy, ale wnętrze to już zupełnie inna bajka.
     Podsumowując Resto Cafe w Kawałku Podłogi ciężko sklasyfikować. Nie do końca wiadomo, czy jest to restauracja ( patrz : menu) czy pub ( głośna , nachalna muzyka) czy kawiarnia ( Cafe , jak się okazało tylko w nazwie). Z pewnością jest to przykład lokalu na to, jak nie powinna wyglądać obsługa. No chyba, że macie inne zdanie.



Adres: Kawałek Podłogi  ul. Piastowska 21, Koszalin

4 komentarze:

  1. Jak widać Kawałek Podłogi nie jest lokalem 5-cio gwiazdkowym ani kuchnia choć bardzo smaczna odbiega od norm Atelier Amaro . By przyjść ze znajomymi na piwo oraz na obiad to lokal jest idealnym miejscem. Po za tym barmanki są niesamowicie uprzejme i służa pomocą zawsze gdy się je poprosi po za tym w tego typu lokalach zamawia się napoje przy barze a nie " pstryka " na kelnera ponirważ jest to bardzo nie grzeczne. Ja polecam każdemu ten lokal ponieważ jest niesamowicie przyjazny i miła atmosfera ze strony obsługi. A co do tego " zimna " w lokalu to znam pewne stare dobre przysłowie, że " g*wno i w maju zmarznie " . Jeszcze raz bardzo polecam Kawałek Podłogi.
    Stały Bywalec

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja miałam przyjemność JEŚĆ w Kawałku Podłogi jak i próbować ich cateringu. Bardzo dobrze doprawione, ciekawe jedzenie! Myślę, że powinnaś dać im drugą szansę, w dzień i podejść do tematu raz jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno tak zrobię. Moim celem nie jest kogoś dołować, tylko może delikatnie zwrócić uwagę, jak to czasem wygląda okiem gościa, który ad hoc znajdzie się w lokalu. Ale nie omieszkam odwiedzić to miejsce ponownie. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Zarobki w Kawałki Podłogi są mało proporcjonalne do średniej krajowej i pewnie z tej przyczyny Panie obsługujące zachowują się jak ich pracodawca :) Co do jedzenia: jest to typowy pub z końca epoki PRL-u, mający jednak swój klimat. W normalnym mieście byłaby tam zapewne dwupoziomowa restauracja hinduska lub tajska, gdzie znalezienie wolnego stolika graniczyłoby z cudem. W Koszalinie niestety każdy restaurator walczy z bagażem poprzedniej epoki o przetrwanie i stara się z niejasnych dla mnie powodów podawać jak najtańsze propozycje kulinarne. Nie bez "zasług" jest dla tego miasta, na szczęście już nieistniejący sweetdeal, który zarżnął koszalińską gastronomię. No, nic. Nie ma co narzekać i patrzeć w przeszłość. Niebawem otwierają się kolejne lokale "z pomysłem" i mam nadzieję, że właściciele nie zejdą do poziomu swoich poprzedników.

    Pozdrawiam,
    Tomek

    OdpowiedzUsuń