Dzieje się
rzecz straszna, zostaliśmy zdominowani dyskontami i supermarketami. Kuszeni
zbieraniem punktów za zrobione zakupy, dodatkowym napojem do zgrzewki, powiększonymi
o 20 % opakowaniami – ładujemy do koszyków takie ilości jedzenia, których nawet
nie jesteśmy w stanie zjeść, nawet jak bardzo lubimy jeść. W pozornie niższej
cenie, kupujemy za dużo towaru, który później wyrzucamy Dyskonty i markety
omamiły nasze mózgi, podrzucając do domu gazetki z nowościami, wciskając nam,
że teraz przeżyjemy grecki tydzień kupując ich serki feta. A my dajemy się na
to nabrać. I niby jesteśmy takimi patriotami, lubimy ekologiczne lody, czytamy
mądre gazety, trzy razy patrzymy na metkę czy T- shirt, który chcemy kupić ma
na pewno 100 % bawełny wierząc naiwnie, że dzieci Bangladeszu na pewno go nie
szyły za miskę ryżu, a poddajemy się tak maksymalnej manipulacji we wszystkich
dyskontach. A najbardziej ze wszystkiego boli mnie kupowanie warzyw i owoców w
Lidlu, Biedronce, Polo i innych.
Czytałam ostatnio o kooperatywie spożywczej,
której cele jest zaopatrywanie się w zdrową, a przede wszystkim sprawdzoną
żywność pochodzącą głównie od lokalnych małych wytwórców. Kooperatywa to innymi
słowy spółdzielnia, gdzie wszyscy członkowie na demokratycznych zasadach, biorą
udział w tworzeniu swego rodzaju sklepu z artykułami, w które sami się
zaopatrują. Brzmi może pokrętnie ale ma to ogromny sens, pod warunkiem, że
bierze w tym udział sporo osób faktycznie zainteresowanych zdrową żywnością i
społeczną działalnością.
W Koszalinie,
jak diabli, brakuje chociażby porządnego warzywniaka. W dyskontach, sterty „ no
name” owoców i warzyw. W zasadzie nie ma odmian, a pojedyncze produkty
rozróżnia się po kolorach ( zielone jabłko, czerwone jabłko ). Pomijając już
egzotyczne produkty tj. ananasy, banany, które wiadomo, że muszą przebyć pół
świata w wielkich ciężarówkach do nas, to nawet rabarbar, który jest niemal
podpłotową rośliną np. w Lidlu pochodzi z Niemiec (!), no ale jest ładnie
zapakowany i nie brudzi rączek.
Marzy mi się
warzywniak w którym nie tylko znajdę 5 odmian jabłek, ale także różne odmiany
dyni, marchwi, czy chociaż ziemniaki z podziałem na te do sałatek czy te do
placków ziemniaczanych. Chciałabym miejsca, gdzie można kupić produkty sypkie
na wagę, czyli wszelakie rodzaje kasz, fasoli, soczewicy czy cieciorki. Wolałabym miejsce, gdzie panuje sezonowość produktów,
zimą zajadamy się warzywami okopowymi, całym bogactwem kiszonek, wędzonymi i suszonymi
owocami, orzechami, miodami, olejami. Latem natomiast nacisk poszedłby na ogrom
przede wszystkim polskich owoców, tak abyśmy ponownie nauczyli się jeść porzeczki
i agrest, a w domu gotowali z nich dla
naszych dzieci kompot.
Byłoby
cudownie móc kupić zioła w splecionych witkach, przyprawy skomponowane z
naturalnych składników. Świeże i suszone grzyby oraz z nich przetwory.
Naturalne soki i kompoty. Weki .
Nie mam na myśli
sklepu ekologicznego, tylko po prostu zwykłego, dobrze zaopatrzonego
warzywniaka i osób w nim pracujących z wiedzą na temat asortymentu jaki
sprzedają. Przepis na zapomniane warzywa, pomoc w wyborze odmiany, informacja o
producencie byłaby niezwykle cenna. Sam pobyt w miejscu, w którym ma się tą
pewność sprawdzonych produktów jest już tą jakością dla której warto zmierzyć
kawał miasta, czy zapłacić nieco wyższą cenę.
Udowodniono
już, że kupowanie produktów zdrowszych nawet w wyższej cenie ( a mniejszej
ilości ) bilansuje się z kosztami tańszych, lecz masowych produktów w
dyskontach. Kupując mniej, a lepszej jakości żywność, poświęcając tym zakupom
czas, atencję i zmieniając swoje nawyki żywieniowe, jemy lepiej i zdrowiej i
przede wszystkim nie marnujemy i nie wyrzucamy jedzenia. Polskie warzywa i owoce są najlepsze, a te egzotyczne próbujmy i smakujmy na egzotycznych wczasach, tutaj ich smak też jest tylko namiastką ich prawdziwych możliwości. Nie dajmy się zwariować.
go for it! otwórz biznes ;)
OdpowiedzUsuńAkurat warzywa np w lidlu sa naprawde dobrej jakości! I sa opisane no ziemniaki wg typow i odmian, niestety to wina malych producentow rolnych ktorzy nie potrafia zagwarantowac jakosci i sami do konca nie wiedza czym handluja! Akurat dyskonty robia kawal dobrej roboty jesli chodzi np o ziemniaki, opisane w tesco,biedronce czy lidlu...kultura handlu produktami rolnymi poza dyakontami to u nas dramat...wybacz ale wole jesc owoce i warzywa pewnego pochodzenia a nie pseudoeko...zeby doatarczac warzywa czy owoce do lidla np naprawde trzeba dbac o jakosc,!
OdpowiedzUsuńA pozatym ludzie kupuja w dyskontach dlatego ze ich nie stac na luksus biobazarow czy targow sniadaniowych, cena czyni cuda! to nie Warszawa Ze ludzie sa w stanie zaplacic 5 zl za kg ziemniakow bo uwazaja ze to trendy,jazzy i cool oraz slow i bio, co nie znaczy ze taki warzywnial powinien w koszalinie funkcjonowac, moze by tak przeszkolic sprzedawcow na naszym rynku przy legnickiej albo postawic na male stoiska w hali kupieckiej....
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimie nie pisałam o biobazarach czy wyrafinowanej i wyszukanej ekologii tylko o zwykłym warzywniaku i sprzedawcy z wiedzą, a nawet bardziej z ciekawością jedzenia, którą mógłby się podzielić z kupującymi. Poza tym na rynku jest miejsce dla wszystkich. Jeden porządny warzywniak pod dachem na 100 tys miasto to chyba nie jest marzenia z cyklu lot w kosmos. Ale bardzo dziękuję za głos w sprawie ;)
UsuńA pozatym ludzie kupuja w dyskontach dlatego ze ich nie stac na luksus biobazarow czy targow sniadaniowych, cena czyni cuda! to nie Warszawa Ze ludzie sa w stanie zaplacic 5 zl za kg ziemniakow bo uwazaja ze to trendy,jazzy i cool oraz slow i bio, co nie znaczy ze taki warzywnial powinien w koszalinie funkcjonowac, moze by tak przeszkolic sprzedawcow na naszym rynku przy legnickiej albo postawic na male stoiska w hali kupieckiej....
OdpowiedzUsuńdokładnie:) przydałby się taki warzywniak z prawdziwego zdarzenia:D
OdpowiedzUsuńJestem "za". Miałem zamiar otworzyć taki warzywniak, ale powiem Ci, że świadomych dostawców w regionie nie ma. Może poza europlantem i ich ziemniakami :)
OdpowiedzUsuńCo do ocen powyżej: trudno jest przekonać ludzi do czegoś, od czego od kilkunastu lat odciągają ich specjaliści marketingowi w sieciach handlowych. Wierzą w to, co im napiszą w gazetkach. Stracone pokolenie. Trzeba zaszczepiać zasady mądrego i zdrowego jedzenia już od przedszkola. Ciekawostka: odkąd prowadzę knajpę, z przerażeniem stwierdzam, że ok. 30 procent mieszkańców Koszalina nie jada pomidorów, cebuli i sałaty. Zgroza!!! Z drugiej strony ciekaw jestem jaka jest tego przyczyna :)
Pzdr.,
Tomek
Co do nie jedzenia warzyw .... moim skromnym zdaniem to wina zbyt troskliwych i leniwych mam i babć. Wygodniej jest powiedzieć ... moje dziecko nie lubi pomidora, nie lubi pieczarek, nie lubi cebuli... i już z pizzy, sałatki z zupy wypadają kolejno warzywa. Znam wiele mam, których dzieci latami nie jedzą podstawowych warzyw bo ponoć nie lubią, ale na moje pyt. kiedy ostatni raz jadło dziecko np ogórka.... odp. brzmi " no wcale, przeciez nie lubi" . Ja jestem z domu, rodziny takiej ( nie wiem czy to dobrze czy źle) ale nikt mnie się nie pytał, czy mi coś smakuje czy nie i nie było odkładania na bok szyneczki z tłuszczykiem, czy pomidorka. W dzieciństwie przeszłam przez wszystkie dania kuchni polskiej. Dziś jestem wszystkożerna, bo nikt nie nade mną " troskliwie " nie rozczulał. Dziś tak samo podchodzę do moich dzieci. I szczerze mówiąc mało mnie interesuje, że wątróbka z cebulką i jabłkiem na talerzu nie bardzo im się podoba.
UsuńMasz rację, sami robią krzywdę swoim dzieciom. Przeważnie tak jest, że dorośli zamawiają z menu, a dla syna/córki frytki, bo to jedyne, co dziecko zje.
UsuńKochani a sieć selerka w koszalinie świeże i dobra cena warto sprawdzic
UsuńJa dopiero zaczynam przygodę z warzywniakiem bardzo ciekawych rzeczy na ten temat można dowiedzieć się na stronie https://www.syngenta.pl/srodki-ochrony-roslin/herbicydy tutaj opisane są różne sposoby upraw są porady na temat środków ochrony takich roślin. Polecam poczytać.
OdpowiedzUsuń