wtorek, 25 marca 2014

Jak kraj długi i szeroki wszędzie tak samo.


Do dzisiejszego wpisu zachęciły mnie szczególnie dwie rzeczy . Pierwsza - to śnieg za oknem. A druga to rozgoryczenie. Ale, ale przecież miałam pisać o wspomnieniach z wakacji, a raczej o wspomnieniach z zimowych ferii.

Moje ferie w tym roku spędziłam w Świeradowie Zdroju.  W sumie mam jakiś problem z tym miejscem. Była w Świeradowie już drugi raz. I choć nie mam w naturze dwa razy pielgrzymować do jednego miejsca, to muszę powiedzieć, że w tych regionach województwa dolnośląskiego jest coś uroczego i przyciągającego.  Ale nie jest to nic wprost.  Krajobraz i przyroda są piękne. Bujne lasy, ogromne drzewa, wspaniałe gdzieś w oddali góry, polany budują perspektywę, której u nas brak. Lubię przyglądać się tym wszystkim wierzchołkom, bo wzrokiem jak dłoniom dotykam ich każdy nawet mały garb. Dla mnie pobyt tam,  to  zderzenie z przyrodą. No i z odległościami. Wszędzie daleko i z górki , pod górkę.  Droga na Karpacz jest błoga, sielska, ogromne tereny, gdzie nie gdzie dom, czy jakaś zabudowa. Cisza i spokój. To chyba moje marzenie na starość. Doba bez zegarka, blisko natury, nieśpiesznie, bez szpilek i koków.

Oprócz tego ogromnego potencjału przyrody i turystów, jaki w tych regionach, jak i ja pielgrzymują, a także stawiają pierwsze nieśmiałe ślizgi na nartach, reszta jest … okropna. Większość domów prywatnych, czy też użyteczności publicznej jest bardzo zaniedbana. Ostatni remont to jeszcze za Niemca. Azbestowe, czy blaszane dachy. Obdrapane mury. Świeradowska pijalnia wody…okazały i ciekawy budynek z historią, wieje pustką i wręcz zerowym pomysłem na jego wykorzystanie. Wszystkie tradycje picia bądź co bądź , specyficznej wody…nie tyle umarły, co zdechły.  Najgorzej wypada Szklarska Poręba. Okropne budynki, wszędzie napchane reklamy, szyldy, banery. W kramach z pamiątkami to samo co u nas w Mielnie. Delfiny i drapaczki do pleców, ohydne chińskie maskotki.

A kulinarnie …nędza. Pizzeria na pizzerii. Czasem mam wrażenie, że gdzie bym w Polsce nie była to, zawsze jestem w mekce pizzy. To jakiś obłęd. A gdzie regionalne dania ? Nawet te najzwyklejsze jak zupa, czy kluski. Jestem wstrząśnięta tą głupotą i krótkowzrocznością przedsiębiorców.  Jak mijam 15 pizzerię na ulicy to wiem, że w żadnej z nich nie ma miłośników i wirtuozów tego WŁOSKIEGO dania, tylko ludzie, którzy idą na łatwiznę, taniznę i byle jakość.  A gdzie nasze polskie specjały  Czasem tak sobie myślę, jak musi być zażenowany zagraniczny turysta widząc ten chłam na ulicach i straganach a w kraju umiarkowanego klimatu o każdej porze roku „ pizza z pieca” *

Kiedyś uczestniczyłam w dyskusji o tym jak stworzyć/ odszukać / przywołać do bytu nasz regionalny smak, danie. Nasztzn. koszaliński czy regionalny środkowo -pomorski. Myślę, teraz że cała zachodnia Polska tzw. Ziemie Odzyskane kuleją pod tym względem. Nie ma tu tradycji z dziad pradziada, bo nasi dziadkowie, przybyli na te rejony wraz ze swoimi lokalnymi naleciałościami z daleka , tuż po wojnie. Niezaadoptowane lokalne tradycje, jakie zastali , poszły w zapomnienie. A ta różnorodność  społeczeństwa, jaka osiedliła się miedzy innymi w naszym regionie nie pozwoliła stworzyć/ odbudować/ wypromować  współczesnych  produktów rozpoznawalnych i  kojarzonych z tą ziemią. Ten sam problem łączy więc morze i góry.

U  nas nad morzem, gdzie intuicyjnie wydawać by się mogło, że powinniśmy być królestwem rybnym,  wcale tak nie jest . Dlaczego? Lepsze ryby , sposoby podania, wariacje na  rybny temat, a także świeżuteńkie rybne  potrawy jadła w miejscach oddalonych od morza o dziesiątki  kilometrów. Za to blisko stawów rybnych. Jesteśmy rolniczym regionem, czemu nie słyniemy chociażby z ziemniaczanych potraw, skoro w pobliżu Koszalina, ze trzy przedsiębiorstwa zajmują się uprawą i handlem tym jakże ciekawym warzywem, tak bliskim naszemu podniebieniu. Na zachodzie Europy w regionach podobnych do naszego , królują surowe lub wędzone śledzie z pieczonymi ziemniakami. Ludzie ciągną tam, bo wiedzą, że zjedzą tam najświeższe, najpyszniejsze, najlepsze odmiany. Wszędzie indziej, będzie to tylko namiastka.

I tak jak z tą pizzą w Świeradowie, Szklarskiej, czy w Koszalinieto tylko namiastka tego co można zjeść we Włoszech.  Po co szukać  inspiracji za górami , za lasami, jak można po prostu rozejrzeć się dookoła, a sukces kulinarny, finansowy, biznesowy , a przede wszystkim satysfakcja może być  bardzo blisko. Od gór,  po nasz lokalny ogródek.  Poniżej zdjęcia tylko tego co mnie zachwyciło…  żadnej „ pizzy z pieca”*

 

·          „pizza z pieca” najbardziej irytujące hasło reklamowe w branży gastronomicznej. Bo niby skąd ma być ta pizza? Z mikrofalówki ? Z piekarnika? Z Patelni? Gotowana na parze ?

Huta Szkła Julia.


Świeradów Zdrój


Dom Zdrojowy w Świeradowie.


Bombardino z espresso . Po to warto wdrapać się na szczyt.

Najlepszy deser.  Pieczona Szara Reneta z orzechami włoskimi i miodem. Poezja.




Świeradów Zdrój.

Resztki śniegu. No ale taki mamy klimat ;)

1 komentarz:

  1. Już bez przesady z tą mekką pizzy w Polsce. Po pierwsze - w Koszalinie ze świecą szukać dobrej pizzy, bo takiej się nie dostanie. Po drugie - poza Koszalinem miasta w Polsce się bardzo kulinarnie rozwinęły i nie mówię tu tylko o dużych miastach. Tylko zachodniopomorskie jest w tyle z gastronomią, a cała reszta Polski bardzo się rozwinęła, więc generalizowanie jest zupełnie nie na miejscu.

    OdpowiedzUsuń