Do
dzisiejszego wpisu zachęciły mnie
szczególnie dwie rzeczy . Pierwsza - to
śnieg za
oknem. A druga to rozgoryczenie. Ale, ale…
przecież miałam pisać o
wspomnieniach z wakacji, a raczej o wspomnieniach z zimowych ferii.
Moje
ferie w tym roku spędziłam w Świeradowie
Zdroju. W sumie mam jakiś
problem z tym miejscem. Była w Świeradowie
już drugi
raz. I choć nie mam w naturze dwa razy pielgrzymować do
jednego miejsca, to muszę powiedzieć, że w
tych regionach województwa
dolnośląskiego
jest coś
uroczego i przyciągającego. Ale nie jest to nic wprost. Krajobraz i przyroda są piękne.
Bujne lasy, ogromne drzewa, wspaniałe gdzieś w
oddali góry, polany – budują
perspektywę, której u
nas brak. Lubię przyglądać się tym
wszystkim wierzchołkom, bo wzrokiem jak dłoniom
dotykam ich każdy nawet mały garb.
Dla mnie pobyt tam, to zderzenie z przyrodą. No i
z odległościami.
Wszędzie
daleko i z górki ,
pod górkę. Droga na Karpacz jest błoga,
sielska, ogromne tereny, gdzie nie gdzie dom, czy jakaś
zabudowa. Cisza i spokój. To
chyba moje marzenie na starość. Doba bez zegarka,
blisko natury, nieśpiesznie, bez szpilek i koków.
Oprócz
tego ogromnego potencjału przyrody i turystów, jaki w
tych regionach, jak i ja pielgrzymują, a także
stawiają
pierwsze nieśmiałe ślizgi
na nartach, reszta jest … okropna. Większość domów prywatnych, czy też użyteczności
publicznej jest bardzo zaniedbana. Ostatni remont to jeszcze za Niemca.
Azbestowe, czy blaszane dachy. Obdrapane mury. Świeradowska
pijalnia wody…okazały i ciekawy budynek z historią, wieje
pustką i wręcz
zerowym pomysłem na jego wykorzystanie. Wszystkie
tradycje picia bądź co bądź ,
specyficznej wody…nie tyle umarły, co zdechły. Najgorzej wypada Szklarska Poręba.
Okropne budynki, wszędzie napchane reklamy, szyldy,
banery. W kramach z pamiątkami to samo co u nas w
Mielnie. Delfiny i drapaczki do pleców,
ohydne chińskie maskotki.
A
kulinarnie …nędza. Pizzeria na pizzerii. Czasem mam wrażenie, że gdzie
bym w Polsce nie była – to, zawsze jestem w mekce
pizzy. To jakiś obłęd. A
gdzie regionalne dania ? Nawet te najzwyklejsze jak zupa, czy kluski. Jestem
wstrząśnięta tą głupotą i krótkowzrocznością
przedsiębiorców. Jak mijam 15 pizzerię na
ulicy to wiem, że w żadnej z
nich nie ma miłośników i wirtuozów tego WŁOSKIEGO
dania, tylko ludzie, którzy idą na łatwiznę,
taniznę i byle
jakość. A gdzie nasze polskie specjały… Czasem tak sobie myślę, jak
musi być zażenowany
zagraniczny turysta widząc ten chłam na
ulicach i straganach a w kraju umiarkowanego klimatu o każdej
porze roku „ pizza z pieca” *
Kiedyś
uczestniczyłam w dyskusji o tym jak stworzyć/
odszukać /
przywołać do
bytu nasz regionalny smak, danie. Nasz…tzn.
koszaliński czy
regionalny środkowo -pomorski. Myślę, teraz
że cała
zachodnia Polska tzw. Ziemie Odzyskane kuleją pod
tym względem.
Nie ma tu tradycji z dziad pradziada, bo nasi dziadkowie, przybyli na te rejony
wraz ze swoimi lokalnymi naleciałościami z
daleka , tuż po wojnie. Niezaadoptowane lokalne
tradycje, jakie zastali , poszły w zapomnienie. A ta różnorodność społeczeństwa,
jaka osiedliła się miedzy
innymi w naszym regionie nie pozwoliła
stworzyć/
odbudować/
wypromować współczesnych produktów
rozpoznawalnych i kojarzonych z tą ziemią. Ten
sam problem łączy więc morze
i góry.
U nas nad morzem, gdzie intuicyjnie wydawać by się mogło, że
powinniśmy być królestwem rybnym, wcale tak nie jest . Dlaczego? Lepsze ryby ,
sposoby podania, wariacje na rybny
temat, a także świeżuteńkie
rybne potrawy jadła w
miejscach oddalonych od morza o dziesiątki kilometrów. Za
to blisko stawów rybnych. Jesteśmy rolniczym regionem,
czemu nie słyniemy chociażby z
ziemniaczanych potraw, skoro w pobliżu
Koszalina, ze trzy przedsiębiorstwa zajmują się uprawą i
handlem tym jakże ciekawym warzywem, tak
bliskim naszemu podniebieniu. Na zachodzie Europy w regionach podobnych do
naszego , królują surowe lub wędzone śledzie
z pieczonymi ziemniakami. Ludzie ciągną tam,
bo wiedzą, że zjedzą tam
najświeższe,
najpyszniejsze, najlepsze odmiany. Wszędzie
indziej, będzie to tylko namiastka.
I tak
jak z tą pizzą w Świeradowie,
Szklarskiej, czy w Koszalinie…to
tylko namiastka tego co można zjeść we Włoszech. Po co szukać inspiracji za górami , za lasami, jak można po
prostu rozejrzeć się dookoła, a
sukces kulinarny, finansowy, biznesowy , a przede wszystkim satysfakcja może być bardzo blisko. Od gór, po nasz lokalny ogródek. Poniżej zdjęcia
tylko tego co mnie zachwyciło… żadnej „
pizzy z pieca”*
·
„pizza z pieca” najbardziej irytujące hasło
reklamowe w branży gastronomicznej. Bo niby skąd ma być ta
pizza? Z mikrofalówki ? Z
piekarnika? Z Patelni? Gotowana na parze ?
Huta Szkła Julia. |
Świeradów Zdrój |
Dom Zdrojowy w Świeradowie. |
Bombardino z espresso . Po to warto wdrapać się na szczyt. |
Najlepszy deser. Pieczona Szara Reneta z orzechami włoskimi i miodem. Poezja. |
Świeradów Zdrój. |
Resztki śniegu. No ale taki mamy klimat ;) |
Już bez przesady z tą mekką pizzy w Polsce. Po pierwsze - w Koszalinie ze świecą szukać dobrej pizzy, bo takiej się nie dostanie. Po drugie - poza Koszalinem miasta w Polsce się bardzo kulinarnie rozwinęły i nie mówię tu tylko o dużych miastach. Tylko zachodniopomorskie jest w tyle z gastronomią, a cała reszta Polski bardzo się rozwinęła, więc generalizowanie jest zupełnie nie na miejscu.
OdpowiedzUsuń