czwartek, 27 marca 2014

Browarnia


Browarnia – post za który bardzo ciężko było mi się zabrać. Dlaczego?

Hmm … może dlatego, że nie jestem smakoszem piwa, może dlatego, że ciężko wypowiedzieć mi się o jakości trunku. Po prostu albo coś mi smakuje, albo nie.  Pewnie prawdziwi fani złotego piwa mogą mieć za złe i traktować mnie jako piwną ignorantkę, ale postaram się przedstawić Wam po prostu to co zastałam.


 

Browarnia była mi znana w zasadzie tylko ze słyszenia. Z męskich wypadów na oglądanie meczu, trochę w opozycji do śródmiejskiej Warki. Pub znajduje się na ulicy Fałata. Jego lokalizacja wydaje się dość trafna, bo jest tuż na początku dość dużego osiedla, nie jest jednak osiedlowym pubem, z lokalsami, niedaleko akademiki, uczelnia. Kiedy wybrałam się tam w środku tygodnia, w dniu nie meczowym było tak sporo  osób. I nie bójcie się dziewczyny, nie jest to typowo męski pub, jak o nim myślałam wcześniej. „ Scenografia” Browarni jest typowo pubowa: długi bar, drewniane stoliki. Do przegryzienia przeróżne zakąski, szczególnie ciekawie prezentuje się „ decha piwosza „( na 5 osób za 39,00 zł). Przy barze bardzo miła barmańska obsługa. Na moje pytanie co proponują , bez zająknięcia polecono mi piwo Pilsner Urquell lanego- po czesku- na 4 sposoby.  Ponoć niewiele pubów w Polsce tak go nalewa.

I tak:

Hladinka
Hladinka to szczyt umiejętności nalewania piwa „na raz”. Piwo nalewane „na gładko” ma idealnie gęstą, kremową pianę, która jest mokra i pełna piwa, a jej powierzchnia jest delikatna i równa. Po jej upiciu na ściankach kufla tworzą się kółeczka, tzw. odbicia lustra. Tak podawane piwo to prawdziwe piwne doznanie.

Cochtan
Kufel napełniany „na jeden raz”.
Tak nalane piwo ma w sobie najwięcej naturalnego CO2. Piwo wydaje się być pełne i niezwykle mocne.

Mliko
Kufel wypełniony po same brzegi pianą, pełną piwa. Na pierwszy rzut oka wygląda na szklankę mleka. Sekret „mleka” można odkryć tylko wtedy, jeżeli wypije się go od razu po nalaniu.

Snyt
Kufel wypełniony do 2/3 objętości kilkucentymetrową warstwą piwa, przykrytą jasną, gęstą pianą. Dawniej pito Snyt, aby sprawdzić jakość piwa ze świeżo otwartej beczki. Nalewa się go „na raz”, tworząc gęstą pianę, dzięki czemu piwo uwydatnia swoje właściwości orzeźwiające. Idealny kiedy ma się ochotę na małe piwo.

 

        Po wysłuchaniu opowieści, zobaczeniu na prospektach ciekawie wyglądających trunków -  zdecydowałam się na Snyt.

       Niestety sprężony CO2, nie był dość sprężony, żeby sporządzić piwo w tak reklamowany wcześniej sposób. I cała, misternie tkana układanka rozsypała się. Szkoda bo Barman naprawdę fajnie o tym opowiadał i naprawdę nabrałam ochotę na coś innego. Tym bardziej przykro i zadziwiająco, iż nie byłam pierwszą klientką w tym dniu. Wniosek z tego, że piwo to,  leje się tak rzadko, że barman nawet nie był zorientowany czy ma wszystko do sporządzenia trunku. Smutne jest też to, co zamówiłam później. Piwo, które tak na dobrą sprawę mogę kupić w sklepie i wypić w domu. Tragiczne jest to, że znakomita większość ludzi, którzy przychodzą do PUBu nie szukają nowych smaków, tylko kupują coś co mogą dostać w sklepie osiedlowym. A chyba warto otwierać się na nowe rzeczy. Pub powinien być od tego, że spotkamy tam coś innego, niż to co w sklepie, czy w domu przed  TV.  No cóż mnie się nie udało. I komuś komu poleciłam przy okazji pobytu w Browarni, aby zamówił jedno z czterech Pilsnerów,  też nie…znów CO2 zawiodło.

         Jest jeszcze jedna rzecz , którą widziałabym inaczej. Są takie puby, że jak przekracza się ich próg, staje się człowiek częścią pewnej wspólnoty. Tu tego brakuje.



 

Trzecia szansa…?! Kto wie..  Coś co miało być wyjątkowe…nie działa…

4 komentarze:

  1. wcześniej to była warka i poza detalami wystrój się bardzo nie zmienił.

    OdpowiedzUsuń
  2. lepszy jest Grall, Z innej Beczki lub Centrala Artystyczna... tam jest klimat i są ciekawi ludzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale frytki mają najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. teraz to Ambasada...coś zupełnie innego...

    OdpowiedzUsuń