Browarnia – post za który bardzo ciężko było
mi się zabrać. Dlaczego?
Hmm … może dlatego, że nie jestem smakoszem
piwa, może dlatego, że ciężko wypowiedzieć mi się o jakości trunku. Po prostu
albo coś mi smakuje, albo nie. Pewnie
prawdziwi fani złotego piwa mogą mieć za złe i traktować mnie jako piwną
ignorantkę, ale postaram się przedstawić Wam po prostu to co zastałam.
Browarnia była mi znana w zasadzie tylko ze
słyszenia. Z męskich wypadów na oglądanie meczu, trochę w opozycji do
śródmiejskiej Warki. Pub znajduje się na ulicy Fałata. Jego lokalizacja wydaje
się dość trafna, bo jest tuż na początku dość dużego osiedla, nie jest jednak
osiedlowym pubem, z lokalsami, niedaleko akademiki, uczelnia. Kiedy wybrałam
się tam w środku tygodnia, w dniu nie meczowym było tak sporo osób. I nie bójcie się dziewczyny, nie jest to
typowo męski pub, jak o nim myślałam wcześniej. „ Scenografia” Browarni jest
typowo pubowa: długi bar, drewniane stoliki. Do przegryzienia przeróżne
zakąski, szczególnie ciekawie prezentuje się „ decha piwosza „( na 5 osób za
39,00 zł). Przy barze bardzo miła barmańska obsługa. Na moje pytanie co
proponują , bez zająknięcia polecono mi piwo Pilsner Urquell lanego- po czesku-
na 4 sposoby. Ponoć niewiele pubów w
Polsce tak go nalewa.
I tak:
Hladinka
Hladinka to szczyt umiejętności nalewania piwa „na raz”. Piwo nalewane „na gładko” ma idealnie gęstą, kremową pianę, która jest mokra i pełna piwa, a jej powierzchnia jest delikatna i równa. Po jej upiciu na ściankach kufla tworzą się kółeczka, tzw. odbicia lustra. Tak podawane piwo to prawdziwe piwne doznanie.
Cochtan
Kufel napełniany „na jeden raz”.
Tak nalane piwo ma w sobie najwięcej naturalnego CO2. Piwo wydaje się być pełne i niezwykle mocne.
Mliko
Kufel wypełniony po same brzegi pianą, pełną piwa. Na pierwszy rzut oka wygląda na szklankę mleka. Sekret „mleka” można odkryć tylko wtedy, jeżeli wypije się go od razu po nalaniu.
Snyt
Kufel wypełniony do 2/3 objętości kilkucentymetrową warstwą piwa, przykrytą jasną, gęstą pianą. Dawniej pito Snyt, aby sprawdzić jakość piwa ze świeżo otwartej beczki. Nalewa się go „na raz”, tworząc gęstą pianę, dzięki czemu piwo uwydatnia swoje właściwości orzeźwiające. Idealny kiedy ma się ochotę na małe piwo.
Hladinka to szczyt umiejętności nalewania piwa „na raz”. Piwo nalewane „na gładko” ma idealnie gęstą, kremową pianę, która jest mokra i pełna piwa, a jej powierzchnia jest delikatna i równa. Po jej upiciu na ściankach kufla tworzą się kółeczka, tzw. odbicia lustra. Tak podawane piwo to prawdziwe piwne doznanie.
Cochtan
Kufel napełniany „na jeden raz”.
Tak nalane piwo ma w sobie najwięcej naturalnego CO2. Piwo wydaje się być pełne i niezwykle mocne.
Mliko
Kufel wypełniony po same brzegi pianą, pełną piwa. Na pierwszy rzut oka wygląda na szklankę mleka. Sekret „mleka” można odkryć tylko wtedy, jeżeli wypije się go od razu po nalaniu.
Snyt
Kufel wypełniony do 2/3 objętości kilkucentymetrową warstwą piwa, przykrytą jasną, gęstą pianą. Dawniej pito Snyt, aby sprawdzić jakość piwa ze świeżo otwartej beczki. Nalewa się go „na raz”, tworząc gęstą pianę, dzięki czemu piwo uwydatnia swoje właściwości orzeźwiające. Idealny kiedy ma się ochotę na małe piwo.
Po wysłuchaniu opowieści, zobaczeniu na prospektach ciekawie
wyglądających trunków - zdecydowałam się
na Snyt.
Niestety sprężony CO2, nie był dość sprężony, żeby sporządzić piwo w tak
reklamowany wcześniej sposób. I cała, misternie tkana układanka rozsypała się.
Szkoda bo Barman naprawdę fajnie o tym opowiadał i naprawdę nabrałam ochotę na
coś innego. Tym bardziej przykro i zadziwiająco, iż nie byłam pierwszą klientką
w tym dniu. Wniosek z tego, że piwo to, leje się tak rzadko, że barman nawet nie był
zorientowany czy ma wszystko do sporządzenia trunku. Smutne jest też to, co
zamówiłam później. Piwo, które tak na dobrą sprawę mogę kupić w sklepie i wypić
w domu. Tragiczne jest to, że znakomita większość ludzi, którzy przychodzą do
PUBu nie szukają nowych smaków, tylko kupują coś co mogą dostać w sklepie
osiedlowym. A chyba warto otwierać się na nowe rzeczy. Pub powinien być od tego,
że spotkamy tam coś innego, niż to co w sklepie, czy w domu przed TV. No
cóż mnie się nie udało. I komuś komu poleciłam przy okazji pobytu w Browarni,
aby zamówił jedno z czterech Pilsnerów, też nie…znów CO2 zawiodło.
Jest jeszcze jedna rzecz , którą widziałabym inaczej. Są takie puby, że
jak przekracza się ich próg, staje się człowiek częścią pewnej wspólnoty. Tu
tego brakuje.
Trzecia szansa…?! Kto wie.. Coś
co miało być wyjątkowe…nie działa…
wcześniej to była warka i poza detalami wystrój się bardzo nie zmienił.
OdpowiedzUsuńlepszy jest Grall, Z innej Beczki lub Centrala Artystyczna... tam jest klimat i są ciekawi ludzie :)
OdpowiedzUsuńAle frytki mają najlepsze :)
OdpowiedzUsuńteraz to Ambasada...coś zupełnie innego...
OdpowiedzUsuń